Na ten pojedynek wszyscy czekali z niepokojem. Bell, jeden z najlepszych bokserów w wadze junior ciężkiej, potrafi mocno uderzyć. Ale w sobotnią noc nie był w stanie porządnie trafić Polaka. 8 tysięcy kibiców w Spodku gromkim "Tomek, Tomek!" dopingowało Adamka. A on odwdzięczył się wspaniałym pokazem boksu.

Reklama

Już w pierwszej rundzie Bell był liczony, bo klęknął po ciosie Adamka.

"Będę kłuł go lewą jak osa" - mówił przed pojedynkiem Tomek. I tak robił. Krążył wokół niemrawego Bella, trafiał go lewą ręką i poprawiał prawą. Jamajczyk z rundy na rundę przyjmował coraz więcej ciosów. Po siódmej zaczął krzyczeć do swoich trenerów: "Nie jestem w stanie go trafić! Jest za szybki! Nie dam rady!". I zrezygnował z pojedynku.

"Gdyby ta walka trwała dłużej, Bell przegrałby przed czasem. Od czwartej rundy ciężko oddychał" - powiedział trener Adamka, Andrzej Gmitruk. "A Tomek pokazał, że jest wiekim czempionem. Polska może być z niego dumna!" - dodał.

Na twarzy naszego boksera w ogóle nie było widać śladów walki. "Góral jest twardy, potrafi przyjąć ciosy, ale też i oddać" - śmiał się Adamek. "Chciałem iść na wymianę ciosów, ale Andrzej mnie powstrzymywał. Mówił: "jeszcze nie teraz, nie napalaj się". Niejednego byka już powaliłem i pewnie zrobiłbym to z Bellem, gdyby walka potrwała dłuże" - dodał bokser.

To zwycięstwo daje Adamkowi prawo do pojedynku o mistrzostwo świata IBF ze Stevem Cunnighamem. Do tej walki dojdzie we wrześniu, prawdopodobnie w USA.