Statuetka, którą w niedzielę wieczorem odebrał Kubica, przedstawia bolid włoskiego kierowcy, który w 1967 roku spłonął po wypadku na torze w Monako. Od 1992 roku nagradza się nią zawodników Formuły 1 wyróżniających się nie tylko w rywalizacji sportowej, ale również wyjątkową osobowością.
"To dla mnie wielki zaszczyt i jednocześnie spora niespodzianka. Otrzymałem tę nagrodę po raczej mało udanym dla mnie sezonie 2007. Wspaniale wiedzieć, że mimo słabych wyników niektórzy ludzie nie stracili wiary w moje umiejętności. Jestem szczególnie zadowolony z tego, że wyróżnienie ma związek z moim zachowaniem poza torem" - mówił Kubica.
Samo wręczenie nagrody i wpis do pamiątkowej księgi nie były tak efektowne jak podróż Roberta na miejsce uroczystości. Polski zawodnik BMW Sauber przyjechał do Brisighelli prawdziwym bolidem. Poruszał się po zwykłych wiejskich drogach, jego przejazd przypominał jednak królewską bądź prezydencką kolumnę. Przed bolidem Kubicy jechały motocykle policyjne i radiowozy na sygnale oraz kabriolet, z którego filmowano nietypową akcję. Eskorta pilnowała, by zwyczajne samochody ustępowały miejsca zmierzającemu po nagrodę kierowcy - pisze "Fakt".
"Jechałem dziewięćdziesiąt na godzinę i jeszcze nigdy tak wolna jazda nie sprawiała mi takiej frajdy" - zdradził Robert. W niektórych miejscach musiał zwalniać jeszcze bardziej, stosując się do znaków ograniczających prędkość. Z powodu czerwonego światła kolumna musiała też raz zatrzymać się na skrzyżowaniu.