W pierwszym secie Radwańska walczyła z Ivanović jak równa z równą tylko do stanu 2:2. Później na korcie rządziła już niestety tylko Serbka, która wygrała cztery kolejne gemy i po niespełna pół godzinie gry mogła świętować zwycięstwo w pierwszej partii.
Drugiego seta - podobnie jak pierwszego - od wygrania gema przy własnym podaniu rozpoczęła Radwańska. Polka tym razem od razu poszła za ciosem i przy trzecim break-point'cie "przełamała" podanie rywalki. Ivanović wprawdzie błyskawicznie zrewanżowała się tym samym, ale w kolejnych dwóch gemach znowu góra była "Isia".
Przy stanie 4:1 dla Polki, Ivanović wzięła się do pracy. Wygrała swój serwis, po raz drugi w secie "przełamała" Radwańską i... na tym się skończyło. Nasza tenisistka szybko wzięła się w garść i po kilku wygrała seta 6:3. Stan meczu był zatem wyrównany.
W trzecim secie, do stanu po 2, obydwie zawodniczki wygrywały gemy zgodnie z zasadą własnego podania. W piątym gemie w końcu doczekaliśmy się przełamania. Na szczęście, było ono autorstwa Radwańskiej, która dzięki niemu wyszła na prowadzenie 3:2. Niestety, Polka cieszyła się niego bardzo krótko. Odpowiedź Ivanović była bowiem natychmiastowa. Serbka wygrała trzy gemy z rzędu i teraz to ona była bliżej końcowego zwycięstwa.
Gdy wydawało się, że jest już po meczu Radwańska pokazała, że nie na darmo wychwala się jej "zimną głowę". W krytycznym momencie przełamała Ivanović, a następnie pewnie wygrała własne podanie. Było 5:5.
Niestety, na więcej "Isię" nie było już dzisiaj stać. Ivanović wyraźnie zdenerwowana zaprzepaszczoną poprzednią szansą wyszła na prowadzenie 6:5, by po chwili - przy serwisie Polki - postawić kropkę nad "i". Serbka wygrała tego seta 7:5, a cały mecz 2:1.
Agnieszka Radwańska - Ana Ivanovic 2:6, 6:3, 5:7
Ivanovic to najtrudniejsza rywalka, na jaką można było trafić w Linzu. Rozstawiona z numerem pierwszym Serbka to przecież jedna z najlepszych tenisistek na świecie. Przed dzisiejszym spotkanie Radwańska grała z nią dwukrotnie. Za każdym razem góra była Serbka.