Krakowianka, dziesiąta rakieta świata, pod nieobecność Marii Szarapowej jest w zaczynającym się w poniedziałek kobiecym Mastersie pierwszą rezerwową.
Przed wylotem do Kataru szkoleniowiec oczywiście sprawdza, co słychać w obozach rywalek. "Koncentruję się oczywiście na informacjach o stanie zdrowia Venus oraz Sereny. Dobre dla nas wiadomości mogą się pojawić szybciej, niż nam się wydaje" - mówi DZIENNIKOWI z uśmiechem.
Rzeczywiście, patrząc na statystyki startów Amerykanek w ostatnich zawodach sezonu wszystko powinno się ułożyć po myśli Isi. Serena i Venus w WTA Championships zagrały w sumie zaledwie sześć razy. Wiele razy swoją nieobecność tłumaczyły kontuzjami, zmęczeniem czy pozasportowymi zajęciami. A nawet gdy decydowały się już na występ w 8-osobowym, elitarnym gronie, rezygnowały przy pierwszej nadarzającej się okazji. Tak jak młodsza z Williamsówien przed rokiem w Madrycie, gdy zeszła z kortu po pierwszym secie pojedynku z Anną Czakwetadze.
Teraz powtórka wcale nie jest wykluczona. Po US Open Serena pojawiła się tylko w Stuttgarcie, gdzie niespodziewanie odpadła w pierwszym meczu z Na Li. Debla w Niemczech oddała walkowerem, a od tego czasu nie rozegrała ani jednego spotkania (choć na swojej oficjalnej stronie podała, że planowała wyjazdy do Moskwy i Zurychu). A to daje nadzieję... "Jeśli rzeczywiście gwiazdom coś by się stało, musimy być gotowi do natychmiastowej rywalizacji. Dlatego do piątku zamierzamy ostro trenować" - mówi Robert Radwański. "Co później? Polecimy do szejków i będziemy cierpliwie czekać. Nasz los jest w rękach Venus i Sereny".