Przed tygodniem Szwajcar po raz pierwszy w karierze musiał się wycofać z turnieju Masters Series w paryskiej hali Bercy. Jego przygotowania do Masters Cup były możliwe tylko dzięki środkom przeciwbólowym. "Leczenie takiej kontuzji wymaga czasu. Mam nadzieję, że będę gotowy na poniedziałek" - powiedział Federer przed dzisiejszym meczem fazy grupowej z Francuzem Gillesem Simonem.

Reklama

W grupie czerwonej Szwajcara czeka trudne zadanie, będzie musiał zmierzyć się także z Andym Murrayem i Andym Roddickiem. Wczoraj w grupie złotej zwycięstwa odnieśli Novak Djokovic (nad del Potro) i Nikołaj Dawydienko (pokonał Tsongę). Wśród ośmiu uczestników imprezy nie ma najgroźniejszego rywala Szwajcara - lidera rankingu - Rafaela Nadala. On też tydzień temu musiał wycofać się z Masters Series w Paryżu (nie wytrzymały jego kolana). W tym akurat nie ma nic nadzwyczajnego, dłuższy okres gry na twardych kortach często źle się kończy dla siłowo grającego Hiszpana. Tym razem uznał uraz za bardzo poważny i nie wybrał się do Szanghaju.

Dziś rano polskiego czasu swój start w deblowym Mastres Cup rozpoczęli Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Na początek zmierzyli się z liderami grupy złotej, Danielem Nestorem i Nenadem Zimonjicem. "Tylko oni i bracia Bryanowie naprawdę odstają umiejętnościami od reszty czołówki" - mówił o najgroźniejszych rywalach Fyrstenberg. Ale z Nestorem i Zimonjicem Polacy wygrali już w tym sezonie dwa razy. W fazie grupowej czeka ich jeszcze mecz z czwartą parą rankingu, Jonasem Bjorkmanem i Kevinem Ullyettem oraz z Lukasem Dlouhym i Leandererm Paesem, sklasyfikowanymi na miejscu siódmym.

Nasi tenisiści pojechali do Szanghaju obiecując, że tym razem poradzą sobie lepiej niż w swoim debiucie (przed dwoma laty). Wtedy nie odnieśli żądnego zwycięstwa, teraz liczą przynajmniej na dwa, bo chcą wyjść z grupy. "Jesteśmy zupełnie innymi tenisistami. Wygrywaliśmy z najlepszymi. Jesienią byliśmy najskuteczniejszą parą świata. Lubimy warunki w hali, więc wszystko powinno pójść po naszej myśli" - zapewnia Fyrstenberg.