Obie pary w poniedziałek przegrały swoje mecze: Polacy 6:7 (4-7), 7:5, 4:10 z Kanadyjczykiem Danielem Nestorem i Serbem Nenadem Zimonjicem (nr 2.), natomiast Dlouhy i Paes 3:6, 5:7 ze Szwedem Jonasem Bjoerkmanem i Kevinem Ulyettem z Zimbabwe (4.). Druga przegrana oznacza stratę szansy na awans do półfinału. "Zaczęli razem grać w kwietniu, a do ich największych sukcesów należy zaliczyć finał US Open i półfinał Wimbledonu. Moim zdaniem Paes jest najlepszym woleistą na świecie, ale dużo traci przez swój słaby serwis, a Dlouhy, którego znam od niepamiętnych czasów, jest kompletnym deblistą, przy tym jest bardzo sympatyczny i kontaktowy, czego nie można powiedzieć o jego partnerze" - uważa Fyrstenberg. Polacy wyszli na korty w drugim dniu turnieju, którego oficjalne otwarcie nastąpiło w niedzielę po południu. Przed rozpoczęciem turnieju Polacy dwukrotnie trenowali razem z Bobem i Mikem Bryanami, którzy w Szanghaju walczą o pierwsze miejsce w rankingu ATP "Doubles Race" na koniec sezonu z Nestorem i Zimonjicem. "Muszę przyznać, że grając tutaj człowiek czuje się jak prawdziwy uczestnik turnieju mistrzów i zaczyna zdawać sobie sprawę, że te 5-8 godzin codziennych treningów przynosi efekty. Mimo wielu wyrzeczeń, jak skromne życie towarzyskie, niedokończone studia, rzadkie kontakty z rodziną i ciągłe podróże, dochodzi do mnie, że w młodości wybrałem kilka dobrych dróg" - uważa Fyrstenberg.

Reklama