Jej słowa ucinają spekulacje, jakie pojawiały się w ostatnim czasie. Węgierska Agencja Prasowa podała nawet, że Polka będzie trenować u Laszlo Cseha Gyorga Turiego. – Dla mnie to byłby prawdziwy zaszczyt, ale nie wiem, jaką ostateczną decyzję podejmie Otylia – mówił trener, z którym Jędrzejczak rozmawiała już podczas igrzysk w Pekinie. Tyle, że Polce chyba od początku nie chodziło o wyjazd na stałe, a raczej na krótki staż. "Nie wyjeżdżam z kraju, jak głosiły plotki. Owszem, jeśli dostanę ofertę wyjazdu na kilkutygodniowe konsultacje, to skorzystam. To cenne doświadczenie, dla mnie i mojego trenera, bo oczywiście dalej będę trenowała z Pawłem Słomińskim" - mówi nam Otylia.

Reklama

Tyle, że współpraca między Jędrzejczak a Słomińskim w ostatnim czasie nie układała się zbyt dobrze. Trener głośno mówił o braku porozumienia. Do tego Otylia często chorowała i w efekcie w Pekinie nie udało jej się wejść na podium. Na swoim koronnym dystansie 200 metrów delfinem była czwarta. Teraz Polka przyznaje, że chce trenować kolejne cztery lata, do igrzysk w Londynie (choć przyszły rok potraktuje ulgowo). Zamierza się skupić na pracy na techniką i więcej trenować poza basenem.

To oznacza, że może nie zdążyć z przygotowaniem odpowiedniej formy na przyszłoroczne mistrzostwa świata na długim basenie w Rzymie. Być może w ogóle tam nie pojedzie. "Wystartuję tylko wtedy, jeżeli będę w niezłej formie" - zapowiada Polka.

Jędrzejczak od kilku tygodni lekko trenuje. "Nie jest tajemnicą, że Otylia miała zaległości" - mówi Słomiński. "Ale cieszę się, że tak to się potoczyło, że okazaliśmy sobie wzajemny szacunek. Teraz ona ma mi przedstawić swoje oczekiwania, a ja dobiorę do tego odpowiedni program treningowy. Czy będzie w stanie wejść na podium w Londynie? Przewidywanie, kto zdobędzie medal za cztery lata, to szarlataństwo. Z drugiej strony znam świetnie Otylię i jestem przekonany, że stać ją wielkie rzeczy".