Amerykanin uważa, że kontrole antydopingowe są po prostu nieznośne. "Codziennie musimy być dyspozycyjni przez godzinę, poinformować komisję antydopingową, gdzie będziemy, i zagwarantować naszą obecność, na wypadek, gdyby chcieli nas sprawdzić" - tłumaczy Miller.

Narciarz podkreśla, że nigdy nie stosował dopingu. "Ale niejednokrotnie zdarzało mi się startować na ciężkim kacu po całonocnych pijatykach" - dodaje niespodziewanie.