Serce drżało mocno przy ogłaszaniu werdyktu?
Tomasz Adamek: Czułem, że wygrałem po tych nokdaunach, ale to przecież sędziowie decydują. Byłem jednak spokojny. Przyszedł do mnie przed walką polski ksiądz i powiedział, że miał sen, w którym wygrałem. Wiedziałem, że zwyciężę.

Reklama

Co teraz powiedziałby pan Donowi Kingowi, który twierdził, że Adamek ma dwie szanse: nikłą i żadną, ale ta ostatnia już wyjechała z miasta?
To już starszy facet. Ale szanuję go za to, co zrobił w boksie. Ja mam swoje życie, swoich promotorów i moja kariera toczy się dalej. Jestem mistrzem świata w nowej federacji, w nowej wadze. To najważniejsze.

>>>Tak Adamek zlał Cunninghama. Zobacz wideo

Był pan blisko skończenia walki przed czasem.
Gdy Steve padał, myślałem, że będzie po walce. Ale wstawał, więc brałem się dalej do roboty, chciałem go wykończyć. Ładnie uderzałem: lewy-prawy, sierpowe. Trochę też przyjąłem, ale przecież inaczej się nie da. W narożniku trener Gmitruk powtarzał jedno: blokuj prawą i z bloku bij. Cały czas byliśmy spokojni. Mam twardą szczękę, a żeby przewrócić Adamka, trzeba naprawdę kopnąć.

Co teraz? Z kim i gdzie chciałby pan walczyć?
Może spróbuję sił w wadze ciężkiej, może będę dalej bronił pasa, albo zdobywał kolejne. Na razie cieszę się z tego co mam. Obiecałem kibicom kilka miesięcy temu, że będę mistrzem i oto nim jestem!

>>>Tomasz Adamek nowym mistrzem świata

Będzie pan miał radosne święta.
Wyjeżdżamy z Ziggym Rozalskim na narty do Lake Placid. Poza tym, wygrałem z nim zakład .Powiedział, że jeśli wygram, zapłaci za hotel. Od razu powiedziałem mu, że będzie stawiał. Trochę go to będzie kosztować, bo hotel jest naprawdę z najwyższej półki (śmiech). A później do roboty! W marcu chciałbym znowu walczyć.