Od walki Gołoty z Rayem Austinem minęło sześc tygodni. Gdyby polski bokser zwyciężył, dziś walczyłby z Nikołajem Wałujewem o pas mistrza świata. Ale zamiast Gołoty do ringu z Rosjaninem wyjdzie Evander Holyfield. "To już teraz jest ta walka?" - dziwi się Gołota. "Gdzie oni walczą? W Szwajcarii? W Stanach nikogo to nie interesuje. Holyfield już dawno powinien skończyć karierę. Wałujew nie ma techniki, ale i tak pokona Evandera".

Reklama

>>>Kto kolejnym rywalem Tomasza Adamka?

Nasz bokser mógł być na miejscu Holyfielda. A zamiast tego czeka go długie leczenie. "Znowu byłem u lekarza" - opowiada DZIENNIKOWI. "Mam naderwane dwa mięśnie w lewej ręce. Myśleliśmy o tym, by zrobić operację już teraz, ale przełożymy to na styczeń. Nie mogę ruszać dłonią. To najbardziej mnie wkurza, bo w drugi dzień świąt lecimy na narty do Colorado".

Don King, promotor Gołoty, cały czas powtarza, że „jak Andrew będzie chciał, to zorganizuje mu kolejny pojedynek”. Za wcześnie myśleć o rywalu, ale dla naszego zawodnika wagi ciężkiej sprawa jest jasna. "Adamek mówił, że chce się ze mną bić. Z nim to mogę nawet teraz, jedną ręką i na jednej nodze. A tak poważnie, to moglibyśmy walczyć w Polsce w przyszłym roku. Przydałoby mu się trochę reklamy, bo walką z Cunninghamem nie zyskał popularności w USA. Tutaj waga junior ciężka nie cieszy się zainteresowaniem. Liczy się tylko kategoria ciężka albo słynne nazwiska".

Reklama

>>>Gołota ma wszystkich gdzieś i wraca na ring

Gołota jest optymistą i mimo kontuzji tryska humorem. Trochę inne zdanie ma opiekujący się nim dr Dave Smith. "Opuchlizny na ręce już nie ma, ale mięśnie są naderwane. Na razie nie możemy ich zszywać. Dla Andrzeja lepiej byłoby, gdyby zrezygnował z boksu. Ale decyzja należy do niego".