Droga do tego sukcesu nie była jednak prosta. Z powodu intensywnych opadów deszczu finał Drużynowego Pucharu Świata najpierw przełożono z soboty na niedzielę. Pogoda jednak znów postanowiła spłatać organizatorom figla. W niedzielę deszcz spadł w trakcie zawodów, przez co finał trwał aż trzy i pół godziny!

Reklama

>>> Zobacz, jak Polacy zdobyli tytuł mistrzów świata

Polacy zaczęli bardzo dobrze, ale po świetnym początku szybko się pogubili. Zamiast zwiększać swoją przewagę, zaczęli systematycznie tracić punkty. Skorzystali na tym Australijczycy, którzy szybko wyszli na prowadzenie.

Kibice najbardziej zawiedzeni byli postawą Tomasza Golloba. Kapitan naszej reprezentacji po trzech biegach miał na swoim koncie... 3 punkty i żadnego zwycięstwa! Po kolejnej porażce biegowej naszego najbardziej utytułowanego kadrowicza do parku maszyn odprowadziły gwizdy...

"Rzeczywiście, te pierwsze biegi nie były pod moje dyktando" - powiedział później Gollob. Zaraz jednak dodał: ?Trzeba jednak pochwalić tych, którzy te punkty do mety przywozili. To prawda. Świetnie spisywał się Jarosław Hampel, który był najlepiej punktującym z naszych żużlowców.

Przed rozpoczęciem 20.biegu biało-czerwoni mieli 5 punktów straty do "Kangurów". Właśnie wtedy lunęło. Piętnastominutowe, intensywne opady sprawiły, że tor doprowadzano do porządku przez ponad godzinę i do końca, mimo zapewnień spikera, kibice nie byli pewni, czy zawody będą dokończone.

Po tej długiej przerwie w Polaków wstąpiły nowe siły. Fantastycznie pojechał Hampel, który najpierw w 23. biegu, jako "joker", przywiózł do mety 4 punkty, a potem wygrał kolejny wyścig. Dzięki temu podopieczni Marka Cieślaka mieli na koncie tyle samo punktów, co Australijczycy.

Reklama

O wszystkim zadecydował ostatni bieg. Pod taśmę podjechał Tomasz Gollob, a serca kibiców zadrżały. Jednak kapitan naszej drużyny wygrał start i jako pierwszy przekroczył linię mety. Szał radości opanował trybuny.

"To były najbardziej zwariowane zawody w moim życiu i naprawdę to, co się stało na koniec i ten nasz finisz, to niesamowita mobilizacja polskich zawodników przejdzie do historii polskiego żużla" - powiedział szczęśliwy Marek Cieślak.

Drugi do mety dojechał Leigh Adams. Jeden punkt zdobyty przez Rosjanina Renata Gafurowa to było zbyt mało, by jego drużyna wskoczyła na podium. Trzecie miejsce przypadło Szwedom.

"Patrzyłem z niespokojną miną na to, co się działo na torze, kiedy odrabialiśmy punkty i trzeba było w tym ostatnim biegu zwyciężyć" - powiedział Tomasz Gollob, który przyznał, że przed startem do decydującego biegu, pożyczył motocykl od Krzysztofa Kasprzaka. "To było pokerowe zagranie. Nie mieliśmy nic do stracenia. I udało się!" - cieszył się po wygranej.

"Cieszę się, że mogłem dołożyć tę cegiełkę i nie chciałbym nigdy zawieść polskich kibiców i moich kolegów, którzy strasznie się namordowali, żeby zdobywać punkty" - dodał nasz kapitan.

Co wpłynęło na tak dobrą postawę polskich żużlowców pod koniec zawodów? Kapitan biało-czerwonych nie mógł się nachwalić trenera. "To był ciężki dzień. Nikt nie chciał przegrać, my również. Marek do końca wierzył w to, że dzisiaj zwyciężymy. Gdy deszcz przestał padać, był człowiekiem, który nas mobilizował. Ciężko nas było zmobilizować i dać wiarę w to końcowe zwycięstwo jednym punktem" - powiedział Gollob, dla którego to trzeci tytuł drużynowego mistrza świata.

Swoich podopiecznych chwalił też i Cieślak. "Cieszę się, że przyszło mi w udziale kierować tą drużyną i chciałbym wszystkim zawodnikom. Zwłaszcza kapitanowi, który postawił kropkę nad i. Mieliśmy momenty trudne, ale mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy" - mówił z uśmiechem na ustach.

Nieco gorsze humory mieli Australijczycy, którzy w ostatnich dwóch biegach stracili tytuł. "Jesteśmy wściekli i załamani. W pewnym momencie wydawało się, że jesteśmy już bardzo blisko tego tytułu, ale nie wyszło. Polacy pojechali dziś fantastycznie i udowodnili, że są w stanie zdobyć tytuł z pięcioma Polakami w składzie, a nie czterema i jednym Norwegiem - (przytyk do Rune Holty - Norwega z polskim paszportem, który jest w składzie naszej kadry ) - powiedział kapitan "Kangurów" Leigh Adams.

"Deszcz pomieszał nam szyki. Nie mogliśmy połapać się z przełożeniami" - przyznał kapitan Szwedów Andreas Jonsson. To, co było problem dla brązowych medalistów, pomogło Polakom. "Bardzo dobrze nam się w tym deszczu jechało. Poza tym mieliśmy na koniec pola dobre, pierwsze. Z czwartych pól motocykle w ogóle nie chodziły" - przyznał Marek Cieślak

"Mam nadzieję, że nie ostatni nasz tytuł. Chciałbym tych medali jak najwięcej. Wiem, że nie jestem już pierwszej młodości, więc strasznie mi zależy, żeby te medale jeszcze na koniec zdobywać. Co do Marka, to chyba go jeszcze odmłodzimy, żeby jeszcze z 10 lat pracował z kadrą, bo jest naprawdę fantastycznym człowiekiem" - podsumował Tomasz Gollob.