"Jak przegrałam w drugiej partii, powiedziałam sobie: trzeba zacząć od nowa i walczyć o każdy punkt" - powiedziała Kim Clijsters po zwycięskim meczu IV rundy US Open z Venus Williams. "Nie wiem, co powiedzieć, to był taki dziwny mecz" - mówiła po meczu z trzecią rakietą świata 26-latka, której kolejną rywalką będzie Chinka Na Li.
Belgijka dokonuje w Nowym Jorku rzeczy niebywałej. Do sportu wróciła po ponaddwuletniej przerwie, po drodze zdążyła zmienić stan cywilny (w czerwcu 2007 r. wyszła za amerykańskiego koszykarza Briana Lyncha) i urodzić dziecko, córeczkę Jade, a jest już w ćwierćfinale wielkoszlemowej imprezy. Z medialnej przystawki stała się nagle daniem głównym i kandydatką do zwycięstwa w turnieju. Bo któż nie chciałby zobaczyć Kim z trofeum US Open w rękach?
"Staram się o tym wszystkim nie myśleć, jestem wyluzowana, gram z meczu na mecz i chcę dojść w tym turnieju jak najdalej się da. Tylko to się dla mnie liczy" - powiedziała tenisistka, mistrzyni US Open z 2005 r., była liderka WTA Tour.
W IV rundzie jest także Rafael Nadal wracający po kontuzji. Hiszpan pokonał w trzech setach swojego rodaka i przyjaciela z dzieciństwa Nicolasa Almagro 7:5, 6:4, 6:4. "Jestem już zmęczony pytaniami o moje zdrowie. Wygrałem mecz 3:0, co bardzo mnie cieszy. Teraz mam przed sobą kolejny" - powiedział tenisista z Majorki.