Zaledwie pięć lat od profesjonalnego debiutu urodzony w Zimbabwe Chisora otrzymał szansę rywalizowania o prestiżowy tytuł. Z Kliczką przegrał w Monachium na punkty, ale głośno było o nim z innych powodów - podczas ceremonii ważenia spoliczkował Ukraińca, a tuż przed pierwszym gongiem napluł mu w twarz. Z kolei na konferencji prasowej pobił się z rodakiem, byłym czempionem federacji WBA - Davidem Hayem.
To był medialny show i wyreżyserowane zachowanie Chisory czy jednak prawdziwe emocje?
Na co dzień Dereck jest spokojnym, opanowanym i przede wszystkim bardzo inteligentnym człowiekiem. Ale im bliżej walki, tym bardziej się nakręca i można było się spodziewać, że przed pojedynkiem z Kliczką coś +wykręci+i. Oczywiście, było w tym wszystkim trochę show, ale nie można zapominać, że on nigdy pierwszy nie prowokuje.
Cały świat widział jak na ważeniu uderza Kliczkę w twarz, a potem go opluwa w ringu.
Chisora zrobił to w świetle kamer i fleszy, jednak mało kto wie, że wcześniej Kliczko go prowokował. Ale Ukrainiec robi to bardzo sprytnie i wręcz po mistrzowsku, gdzieś na zapleczu, w ciszy. O tym się nie mówi.
Kiedy pan poznał Chisorę? W Polsce Jerzy Kopiec znany jest jako menedżer piłkarzy, m.in. Macieja Żurawskiego i Dawida Janczyka, a nie współpracy z bokserem ze światowej czołówki.
Osiem lat temu zaczęliśmy pracować razem dla jednej z londyńskich agencji sportowych. Często się widywaliśmy, rozmawialiśmy, szybko złapaliśmy dobry kontakt. Dereck zaczynał wtedy przygodę z amatorskim boksem, był bardziej twarzą tej agencji, ale chętnie mi pomagał, a ja jemu. Zajmowałem się futbolem, do Anglii przylatywali młodzi Polacy, np. Dawid Janczyk i Filip Modelski, a Dereck w roli kierowcy jeździł po nich na lotnisko, a potem transportował na testy, treningi, sparingi, itd. Wspólnie obejrzeliśmy wiele meczów, naprawdę zna się na piłce.
Poznał go pan ze sławami polskiego futbolu?
Podczas jednego z pobytów w Warszawie Chisora spotkał się ze Zbigniewem Bońkiem. Nie musiałem Dereckowi przedstawiać naszej gwiazdy z Juventusu Turyn, on doskonale wiedział, z kim ma do czynienia. A z drugiej strony Boniek orientuje się w sprawach boksu, choć wtedy nie przypuszczał, że Brytyjczyk tak szybko dojdzie do pojedynku o mistrzostwo świata WBC.
Kiedy został pan jego agentem?
Dereck spróbował swych sił w profesjonalnym pięściarstwie, a ja mając już wtedy niezłe kontakty na Wyspach Brytyjskich powiedziałem, że może na mnie liczyć i chętnie mu pomogę. Jego promotorem jest znany miłośnikom boksu Frank Warren, a ja jestem agentem-doradcą na pozostałym terenie Europy i Ameryki. Chisora konsultuje się ze mną w wielu sprawach, w tym najważniejszych, czyli finansowych. Rozmawiamy też o wyborach kolejnych rywali, choć nie uważam się za eksperta.
Jeździ pan z nim na walki?
Ostatnich kilka dni byłem z nim w Monachium, a wcześniej towarzyszyłem mu na czterech-pięciu innych pojedynkach. Do ringu nie wchodzę z Dereckiem, ale zawsze jestem w pobliżu, do jego dyspozycji.
Często zaprasza pan Chisorę do Polski?
Pięć razy był w Warszawie, ale tylko prywatnie. Przylatuje odpocząć, rozmawiamy o boksie, o planach. Miałem dla niego propozycje uczestniczenia w różnych zawodach sportowych w roli gościa honorowego, ale do tej pory nie udało się zgrać terminów.
Współpracuje pan również z innymi pięściarzami?
Nie, nie pcham się do boksu. Na co dzień zajmuję się sprawami piłkarzy, m.in. Janczyka, Modelskiego, Jakuba Rzeźniczaka, Mateusza Możdżenia i Mateusza Stąporskiego.