Na razie tylko jeden zespół - Williams zgłosił się do startów w sezonie 2010. Pozostałe ekipy zwlekają z decyzją, choć do piątku - kiedy mija termin zgłoszeń - do brytyjskiego teamu dołączą zapewne Force India, Brawn GP oraz McLaren Mercedes.

Reklama

>>>BMW: Teraz wreszcie będziemy wygrywać

Zmianom proponowanym przez prezydenta FIA Maksa Mosleya znacznie bardziej stanowczo sprzeciwiają się jednak szefowie BMW Sauber, Toyoty, Renault, Red Bulla i Ferrari. Z kim więc pertraktować w sprawie przyszłorocznych startów, skoro nie wiadomo, kto zostanie w Jedynce, a kto z niej odejdzie? - pisze "Przegląd Sportowy".

"Dziś nikt tak naprawdę nie wie, jak w przyszłym roku będzie wyglądała Formuła 1 - kto będzie jeździł, a kto nie. Także nie ma nawet sensu zaprzątać sobie głowy planami na przyszłość" - mówi Robert Kubica.

Reklama

>>>Heidfeld: BMW zwolni Kubicę, a nie mnie

Interesująca jest sytuacja kierowców, którzy mają już podpisane kontrakty na przyszły sezon, ale nie wiedzą, czy umowy dotrzymają ich zespoły. Taka sytuacja ma miejsce na przykład w Ferrari, które najgłośniej mówi o odejściu z Jedynki, jeśli Max Mosley nie ustąpi. Podobno Włosi zatrudnili Felipe Massę i Kimiego Raikkonena do sezonu 2010 włącznie. Co się stanie, jeśli team odmówi jednak startów w Formule 1?

"Nie wiem. Myślę, że coś mi znajdą do roboty, ponieważ mamy już umowę na przyszły sezon" - mówi beztroski Raikkonen.