Już raczej to, że zaraz za nim z 16 mln figuruje Kimi Raikkonen, który w tym sezonie nawet w F1 nie jeździ. Fin woli rywalizować w rajdach WRC, a swój udział w wyścigach bolidów ogranicza do pobierania pensji. Wszystko dlatego, że Ferrari bardzo spieszyło się z zastąpieniem go Alonso, a kontrakt ma ważny do końca 2010 roku. Razem z 14 mln, które Ferrari płaci drugiemu kierowcy Felipe Massie, team wydaje na cele personalne 60 mln euro.

Reklama

Za najlepszych czasów prawie tyle był dla Włochów wart Michael Schumacher. Ale siedmiokrotny mistrz świata wyraźnie się postarzał. Dziś nawet 8 mln, które dostaje z Mercedesa, wydaje się sumą wygórowaną.

Tyle samo co Raikkonen dostaje w McLarenie mistrz świata sprzed dwóch lat Lewis Hamilton. Za to najświeższy, zeszłoroczny mistrz Jenson Button wynegocjował w tym samym teamie „tylko” 9 mln i musi zadowolić się 5. miejscem na liście.

Robert Kubica w kategorii zarobki jest dokładnie tak samo dobry jak w wyścigach – zajmuje 8. miejsce z 7,5 mln euro. W zgoła odmiennej sytuacji jest lider klasyfikacji Grand Prix Mark Webber. Zarabia grosze (4,2 mln), ale nie tak nędzne jak jego kolega z Red Bulla Sebastian Vettel (2 mln). Team dysponujący najszybszymi bolidami nie spieszy się z płaceniem, podobno woli dodawać bonusy za wygrane wyścigi.

Reklama