Morelli publicznie, podczas konferencji prasowej w Warszawie, skłamał mówiąc, że zdjęcia Kubicy, które ukazały się w "Fakcie", były zrobione kilka tygodni temu. Wczoraj przedstawiliśmy dowód, że minęło od ich wykonania zaledwie sześć dni. To nie pierwsze kłamstwo Włocha. Przedwczoraj powiedział: "Prawa noga Roberta ma się bardzo dobrze i tym się już nie martwimy. Gdyby tylko ona była problemem, to Robert byłby już praktycznie gotowy do powrotu".

Reklama

Na zdjęciach i filmie wykonanych w ubiegłym tygodniu widać, że bez wsparcia na kuli Kubica nie byłby stanie chodzić. Prawa ręka zwisa bezwładnie. Niemożliwe jest prowadzenie samochodu. Bał się to przyznać Morelli. Pytany, czy Robert siada za kółko, odparł: "To tajemnica".

Włoch nie chce mówić prawdy o stanie zdrowia Roberta. Zdaje sobie sprawę, że z każdym dniem maleją szanse na podpisanie kontraktu na przyszły sezon. Morelli miał utarczki słowne z szefami zespołu Lotus Renault. Przyznał, że umowa Kubicy z teamem obowiązuje do końca roku i może nie zostać przedłużona.

"Jeżeli w Lotus Renault nie będzie dla Roberta miejsca, poszukamy innego zespołu, nie powinno być z tym problemu. We wrześniu podejmiemy decyzję" - oznajmił Morelli.
We wrześniu może już nie być miejsca dla Kubicy w Lotus Renault. Jedno jest zajęte przez Witalija Pietrowa do końca przyszłego roku, drugiego nie zamierza oddawać Nick Heidfeld. A szefowie teamu chcą w miarę szybko mieć pewność, czy Kubica będzie w ogóle mógł się ścigać.

Morelli żeruje na Kubicy i robi wszystko, by opinia publiczna nie dowiedziała się, jaki jest stan zdrowia Polaka. Wiadomo, że każdy menedżer zarabia na prowizjach od wypłat dla zawodnika i w jego interesie jest, by zawodnik startował. Ale czy nawet kosztem zdrowia?

>>>Czytaj także: Będzie komplet kibiców na GP w Toruniu