Robert Kubica w Formule 1 zadebiutował w 2006 r. w BMW Sauber, gdzie jeździł do 2009 r. – w tym czasie jako pierwszy i jedyny Polak stanął na najwyższym stopniu podium po wygranej Grand Prix Kanady.
W 2010 r. związał się z teamem Renault, ale jego karierę w królowej motosportów przerwał rok później wypadek w Ronde di Andora. Najpierw sportowiec walczył o życie, potem o prawą rękę, która praktycznie została zmiażdżona. Liczne operacje i rehabilitacja zaowocowały w 2013 r. mistrzowskim tytułem w klasie WRC2 z pilotem Maciejem Baranem.
Powrót do F1 z powodu słabej sprawności ręki niezbędnej w ciasnym bolidzie do obsługi kilkudziesięciu przycisków na kierownicy wydawał się jednak mało prawdopodobny. Mimo to Kubica rok temu wrócił – został kierowcą rezerwowym Williamsa. W czwartek po tygodniach spekulacji oficjalnie ogłoszono, że od 2019 r. będzie jeździł jako kierowca podstawowy.
Pomogło zaangażowanie Orlenu, który zapowiedział wyłożenie 10 mln euro na wsparcie polskiego kierowcy. Umowa może zostać przedłużona na taką samą kwotę na rok 2020, jeśli Kubica nie zmieni barw klubowych. Płocki koncern ma już wprawę we wsparciu motosportów (m.in. Orlen Team z Kubą Przygońskim czy Verva Racing Team z Kubą Giermaziakiem).
Reklama
Wydaje się, że będzie to największa umowa w historii polskiego sponsoringu sportowego w przeliczeniu na jednego sportowca, bo przecież chodzi tu głównie o Kubicę. Orlen Team był również dużym projektem, ale jego budżetu nie znamy, a dodatkowo wydatki rozkładają się na cały zespół. Czy umowa z Williamsem się zwróci? To zależy od tego, jakie są założenia strategiczne Orlenu – wyjaśnia Aleksandra Marciniak z agencji Havas Sports & Entertainment.
Reklama
Żeby projekt ten przyniósł realne korzyści, Orlen musiałby prawdopodobnie dołożyć nieco własnych środków na działania wizerunkowe. Ekwiwalent reklamowy nie daje pełnego obrazu, bo choć Formuła 1 transmitowana jest na wielu rynkach, to Orlen na większości z nich jest nieobecny lub występuje pod inną marką. Na pewno jednak koncern zyskuje mocnego ambasadora i wizerunek mecenasa sportu, który pomógł Kubicy w powrocie do rywalizacji – dodaje Marciniak.
Jak wynika z naszych informacji, Orlen zagwarantował sobie w umowie, że wysokość kwot wpływających na konta Williamsa będzie zależała od tego, czy Robert Kubica będzie jeździć na torze. Logotyp Orlenu nie pokaże się na najbardziej prestiżowych miejscach bolidu. Jednak oprócz kombinezonu naszego kierowcy będzie na strojach jego kolegów z Williamsa. Będzie eksponowany również na konferencjach i wszystkich innych miejscach, w których widać logotypy oficjalnych sponsorów.
Tegoroczny budżet Williams Martini Racing to 125 mln euro. Kwota, jaką dołoży PKN Orlen, to kropla w morzu potrzeb najsłabszego obecnie w stawce Williamsa. Mercedes-AMG i Ferrari w tym roku do wydania miały odpowiednio 450 i 430 mln euro. Największe zespoły F1 pozyskują środki większe niż wartość całego rynku sponsoringu sportowego w Polsce. Według raportu Sponsoring Insight jego wartość w ubiegłym roku przekroczyła 870 mln zł netto. Ponad połowa tych pieniędzy trafia do klubów sportowych. Na listach sponsorów dominują firmy państwowe, głównie paliwowe i energetyczne. Wydatki spółek z tych dwóch branż na sponsoring przekroczyły w ub.r. 300 mln zł.
Ta umowa to zakład. Orlen wygra, jeśli Kubica zacznie wygrywać. PKN jest firmą międzynarodową, ale jednak nie globalną. Nie widzę większych korzyści dzięki bolidowi z logo firmy jeżdżącemu np. po torze w Australii – ocenia Anna Garwolińska, ekspertka ds. wizerunku, szefowa agencji Glaubicz Garwolińska Consultants. Z drugiej strony jednak sponsorujący Mercedesa malezyjski Petronas rozpoznawalnością na europejskich rynkach szczególnie się nie przejmuje.
Zdaniem przedstawicieli Orlenu już sam powrót Kubicy na tor i związany z tym rozgłos będzie przekładał się pozytywnie na wizerunek koncernu.
Jednak sprawa nie jest jednoznaczna. – Zaangażowanie Orlenu w F1 to jednak nie to samo co wspieranie takich „narodowych fascynacji”, jak kiedyś wielkie sukcesy np. Adama Małysza. Różnica polega na tym, że koncern nie wspiera teamu, który ciężką pracą sięga po mistrzowskie laury, tylko wykłada pieniądze na powrót do gry mistrza, ale takiego, który zaliczył życiową wizerunkową wpadkę. Tak przecież trzeba określić jego udział w rajdzie, który zakończył się wypadkiem i złamaniem ręki – podsumowuje Garwolińska.
Cieniem na całej sprawie kładą się również kulisy zaangażowania Orlenu we współpracę z Kubicą. Zaczęło się od taśm, na których nagrano słowa Mateusza Morawieckiego, wówczas prezesa Banku Zachodniego WBK, który z ulgą stwierdzał, że Kubica złamał rękę, bo oznaczało to, że bank nie będzie musiał go sponsorować.