Na początku Grand Prix Chin nie zanosiło się na emocje. Robert Kubica wystartował z niezbyt wysokiego 9. miejsca. Szybko dał się wyprzedzić Vitantonio Liuzziemu z Toro Rosso. Inżynierowie BMW Sauber postawili w tym wyścigu na strategię jednego pit-stopu. Kubica jadący ciężkim, zatankowanym do pełna bolidem już na 6. okrążeniu zdołał jednak wyprzedzić Marka Webbera z Red Bulla.

Na dzień wyścigu w Shanghaju zapowiadano opady, a nawet tajfun. Niewielki deszcz padał jednak tylko na początku. Kierowcy mieli za sobą około 20 okrążeń, kiedy tor zaczął wysychać. W oficjalnych prognozach uparcie zapowiadano ponowny deszcz. Mimo to kilka zespołów zdecydowało się na wymianę opon z przejściowych na przeznaczone do jazdy po suchej nawierzchni. Kubica zrobił to jako jeden z pierwszych (na 26. okrążeniu) i od tego momentu zaczęła się jego fantastyczna jazda. Dość krótkie tankowanie wskazywało jednak, że nie skończy się na jednym pit-stopie.

Przy wyjeździe z alei serwisowej Kubica przegrał pojedynek z Felipe Massą, ale już po kilku okrążeniach bez kłopotu poradził sobie z kierowcą Ferrari. Awansował na 6. pozycję przed Heidfelda. Dystans do czołówki malał błyskawicznie, bo Polak bił rekordy szybkości kolejnych sektorów. Postój Heidfelda w boksie przedłużył się i Kubica już był przed nim.

Kiedy kolejni kierowcy zjechali na pit-lane, Kubica znajdował się już za prowadzącym wyścig Raikkonenem i Alonso. Na 33. okrążeniu ci dwaj zdecydowali się na drugi postój i zmianę opon. Kubica objął prowadzenie! Utrzymywał świetne tempo. Wszystko wskazywało na to, że po wyrównaniu różnic wynikających z pit-stopów Polak będzie na 3. miejscu.

Euforia polskich kibiców nie trwała jednak nawet tyle, ile potrzeba na pokonanie pełnego okrążenia. Taktyka BMW Sauber okazała się najlepsza z możliwych, ale zawiódł samochód. Bolid prowadzącego wyścig Kubicy nagle zwolnił i znalazł się na poboczu. Na 22 okrążenia przed metą wyścig dla Polaka się skończył.
"Co się stało? Każdy głupi wie, co się stało. To, co często w tym roku działo się z moim samochodem. Skrzynia biegów, hydraulika, to nie ma znaczenia" - mówił po wyścigu Robert Kubica, który na kolejne awarie swojego samochodu nie reaguje już ze stoickim spokojem, jak robił to na początku sezonu. "W ciągu dwóch weekendów uciekło mi drugie podium. W Japonii stało się to z powodu dziwnej decyzji FIA. A tu uciekło nawet coś więcej".

Kubica dał do zrozumienia, że w momencie awarii miał w baku wystarczająco dużo paliwa, żeby dojechać do mety. Oznacza to, że Polak mógł ten wyścig wygrać.
Pytany, jak poradzi sobie z tym rozczarowaniem przed ostatnim wyścigiem sezonu, powiedział: "Ja zawsze walczę. Przyzwyczaiłem się. Jeszcze tylko Brazylia i wreszcie koniec. Tak to mogę określić" - zakończył gorzko.

Na torze w Szanghaju dramat Kubicy przebiegał w cieniu innego wydarzenia - wielkiego pecha Lewisa Hamiltona. Kierowca McLarena miał zwycięstwem w Chinach zapewnić sobie tytuł mistrza świata i miejsce w historii Formuły 1. Do połowy wyścigu wszystko wskazywało na to, że mu się to uda. Wystartował z szóstego w karierze pole position. Wystrzelił jak z procy i szybko zyskał kilkusekundową przewagę. Dopiero na 29. okrążeniu doszedł go Raikkonen.

Dwa kółka później wyraźnie wolniejszy Hamilton zdecydował się na drugi postój. Wjechał w aleję serwisową tak niefortunnie, że wylądował na kamienistym poboczu. Żadne wysiłki sił porządkowych nie wystarczyły, żeby wypchnąć go z powrotem na tor. Okazało się, że jechał na całkowicie zdartych oponach przejściowych - były zniszczone już w czasie pierwszego pit-stopu na 15. okrążeniu, ale wtedy nie zdecydowano się na zmianę.

Od tego momentu kolejność w czołówce nie uległa zmianie. GP Chin wygrał Kimi Raikkonen przed Fernando Alonso i Felipe Massą. Dwaj pierwsi wciąż liczą się w walce o mistrzostwo świata. W ogólnej klasyfikacji Hamilton prowadzi 4 punktami. Wszystko rozstrzygnie się więc dopiero w ostatnim wyścigu sezonu na torze Interlagos w Sao Paulo.

Rewelacyjnie spisał się Sebastian Vettel z Toro Rosso - wystartował z 17. pozycji (był karnie przesunięty o 5 miejsc za błędy w kwalifikacjach), a skończył jako 4.



















Reklama