Robert obawiał się startu. To od dawna minus mocnego BMW, które rusza "spod świateł" po prostu wolniej od rywali. "Ćwiczyliśmy starty i wiemy, co jest nie tak i jak to naprawić. Ale cały czas istnieje ryzyko, że coś się nie uda" - mówił Kubica po kwalifikacjach.
Polak ruszał z czwartego pola. Przed sobą miał Kimiego Raikkonena, Fernando Alonso i Felipe Massę. Za sobą dwa McLareny kierowane przez Lewisa Hamiltona i Heikki Kovalainena. Kiedy cała stawka wystartowała, Hamilton zaryzykował, prawie wyjechał poza tor, żeby wyprzedzić Roberta. I udało mu się. Kovalainen atakował z lewej strony, przez kilka sekund Polak jechał między bolidami McLarena. Na szczęście Kovalainenowi nie dał się wyprzedzić.
Ferrari spokojnie jechały na czele stawki, a Alonso za nimi. Hiszpan to bohater narodowy, dla niego na trybuny przyszło wczoraj ponad 132 tys. kibiców, z flagami z jego nazwiskiem. Jest najlepszym kumplem Kubicy w F1. Kiedy Polak wchodził na platformę, którą kierowcy są obwożeni przed wyścigiem wokół toru, rozmawiał właśnie z Alonso.
Hiszpańscydziennikarze bez przerwy pytali Polaka o Fernando. "Czy jest pan tak samo popularny w Polsce, jak Alonso w Hiszpanii?" "Nie wiem. To jest inna sytuacja. Po pierwsze Fernando jest dwukrotnym mistrzem świata, a ja nie byłem mistrzem. Hiszpania miała kierowców, miała Grand Prix, a kiedy Fernando zdobył tytuł, zainteresowanie F1 jeszcze wzrosło. My w Polsce nie mieliśmy Grand Prix, nie mieliśmy kierowcy" - mówił Kubica.
Na wysokie miejsce w Barcelonie Alonso nie miał szans. "W kwalifikacjach był świetny, ale myślę, że jechał z małą ilością paliwa" - oceniał Polak.
I miał rację, Alonso zjechał do boksu już po 16 okrążeniach. Na dodatek w połowie wyścigu eksplodował silnik w jego bolidzie i Hiszpan poszedł do boksu.
Kubica spokojnie jechał za dwoma Ferrari i jednym McLarenem. Jego tempo było bardzo podobne do tempa Hamiltona. Drugi z kierowców McLarena, Kovalainen, miał bardzo groźny wypadek. Na 21. okrążeniu z ogromną prędkością wpadł w zakręt, pojechał na wprost i wbił się w bandę z opon. Okazało się, że pękła opona w jego bolidzie. Na noszach zaniesiono go do centrum medycznego, potem helikopterem odleciał do szpitala. Na szczęście lekarze nie stwierdzili żadnych poważnych obrażeń.