Nasz jedyny kierowca ścigający się w F1 podczas sobotniej wizyty w Warszawie powiedział, że nikt nie wybuduje w naszym kraju toru tylko po to, żeby 20 kierowców jeździło po nim przez trzy dni. "Sądzę, że łatwiej jest zorganizować tor uliczny. Oczywiście drogi w Polsce są jakie są i to jest poważny problem" - stwierdził Kubica.
"Fakt" postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście przygotowanie toru ulicznego w stolicy byłoby takim trudnym zadaniem. Okazuje się, że nie.
Wręcz idealne miejsce czeka nad Wisłą, w okolicach mostu Świętokrzyskiego. Prostą startową i przyległą do niej aleję serwisową reporterzy "Faktu" znaleźli na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Rozpędzający się kierowcy przejeżdżają obok Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. W zielonych ogrodach na dachu tego budynku siedzą szefowie F1 i ich znajomi. Po minięciu trybuny vipowskiej bolidy skręcają w prawo i wjeżdżają do tunelu. Na długiej na blisko 2 km prostej rozpędzają się do ponad 300 km/h.
Potem kierowcy hamują przed szykaną i dojeżdżają do kolejnego nawrotu, pod mostem Poniatowskiego. Po przejechaniu ul. Wioślarskiej pokonują kolejną szykanę, a później skręcają w prawo na most Świętokrzyski. Przed sobą mają 600 metrów i kolejny nawrót. Tym razem szeroki, z możliwością wyprzedzania rywali. Pętlę długości około 5,5 km zamykają wracając drugą nitką mostu do Wybrzeża.
Sprawdzona przez "Fakt" trasa nie wymaga wielu zmian. Oczywiście potrzebna jest idealnie równa nawierzchnia. W kilku miejscach trzeba zlikwidować barierki, oddzielające pasy, wysepki i połączyć ze sobą przebiegające równolegle obok siebie ulice.
Testem tej trasy był ubiegłoroczny przejazd kierowcy F1, Heikkiego Kovalainena. Fin jeździł bolidem Renault Wybrzeżem Kościuszkowskim i Mostem Świętokrzyskim. Był bardzo zadowolony i... chwalił nasze drogi! A jego popisy oklaskiwały tysiące widzów. Wbrew pozorom, na tej trasie udało się zbudować mnóstwo trybun. To oznacza, że wyścig w Warszawie mogłoby na żywo oglądać wiele tysięcy fanów F1.
Niestety, naszego entuzjazmu nie podzielają na razie władze Warszawy. Marcin Ochmański, rzecznik stołecznego Ratusza nie kryje, że miasto najpierw zajmie się budową innych obiektów.
"Tor F1 w Warszawie to bardzo dobry pomysł: podniósłby prestiż stolicy i przyciągnąłby rzesze turystów i kibiców z całego kraju i świata. Sukces Roberta Kubicy pokazał, że samochodowe wyścigi na najwyższym poziomie stają się niemal naszym sportem narodowym" - mówi z entuzjazmem, by po chwili dodać: "Jednak budowa toru to dość odległa kwestia, bo miasto skupia się teraz na najważniejszych inwestycjach, jak budowa drugiej linii metra i nowych mostów" - powiedział "Faktowi".
Znacznie większym optymistą jest Bernie Ecclestone. To szef Formuły 1 decyduje tym, gdzie mają odbywać się wyścigi. Niedawno Brytyjczyk stwierdził, że widzi jak wielkie zainteresowanie wzbudza Kubica w Polsce i warto by pomyśleć o zorganizowaniu wyścigu w naszym kraju.
Postawił kilka warunków: tor musi być w w stolicy lub w okolicach Warszawy, baza noclegowa musi zapewnić 10 tysięcy miejsc w w hotelach pięciogwiazdkowych, potrzeba też szybkiego dojazdu na lotnisko.
Mamy doskonałą lokalizację, hotele powstają przed Euro 2012, z centrum na Okęcie dojeżdża się znacznie szybciej niż z innych miast na lotniska. Atutów jest więcej niż mogłoby się wydawać.
Koszty budowy nowego toru wynoszą 150-200 milionów dolarów. Polska nie musi jednak wykładać takich pieniędzy, bo modernizacja ulic w centrum warszawy kosztowałaby znacznie mniej. Szybko to by się zwróciło. Wyścig Formuły 1 w Warszawie o Grand Prix Polski jest znacznie bardziej realny niż to się nam wydaje - podsumowuje "Fakt".