Można powiedzieć, że Kubica jest za szybki dla swojego zespołu. Przed tym sezonem BMW planowało przede wszystkim walkę o drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Nieśmiało marzyło o wygraniu jednego wyścigu. Jeszcze przed startem w Montrealu nikt w niemieckim teamie nie wierzył w to, że Kubica zostanie liderem.
Przed wyścigiem o Grand Prix Kanady szef BMW Mario Theissen pytany przez niemiecką agencję SID, czy Polak może w tym sezonie walczyć o tytuł mistrzowski, odparł: "To jest nierealne. Mamy ambitny harmonogram: w tym roku chcemy wygrać nasz pierwszy wyścig, a potem, od 2009 roku, powalczyć o tytuł. Od czasu, gdy wykupiliśmy Saubera, osiągnęliśmy wszystkie cele, które sobie wcześniej założyliśmy i nadal chcemy się rozwijać krok po kroku".
Kubica wygrywając w Montrealu zburzył misterny plan BMW. Ale niemiecki zespół zamiast wykorzystać szansę i zrobić wszystko, by Polak już teraz został mistrzem, nie zamierza zmieniać strategii.
"Obaj kierowcy będą równo traktowani, zarówno jeśli chodzi o przygotowanie samochodu, jak i wsparcie zespołu" - podkreśla Theissen, dając do zrozumienia, że dobro zespołu jest ważniejsze niż indywidualny sukces Kubicy.
Nasz kierowca doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest tylko trybikiem w niemieckiej machinie. Nie traci jednak nadziei na to, że w BMW przejrzą na oczy i zobaczą, iż jest ogromna szansa na mistrzostwo świata.
"Prowadzimy w klasyfikacji kierowców, więc mam nadzieję, że zespół zapewni mi stuprocentowe wsparcie. Tak, abyśmy mogli spróbować obronić to pierwsze miejsce do ostatniego wyścigu" - mówi Kubica.
Polskiemu kierowcy nie chodzi o to, by Nick Heidfeld ustępował mu miejsca na torze, bo bez tzw. "team orders" daje sobie z Niemcem radę - we wszystkich startach był szybszy od kolegi z zespołu. Chciałby mieć jednak pewność, że teraz wszyscy w BMW pomogą mu w zdobyciu mistrzostwa świata. Niestety, na to się nie zanosi.
"BMW Sauber jest zespołem, który nie potrzebuje lidera, bo stawia sobie za cel klasyfikację konstruktorów" - zdaje sobie sprawę Kubica.
Theissen jest zadowolony z tego, co już zostało osiągnięte. "Nasze podwójne zwycięstwo w Montrealu oznacza, że osiągnęliśmy ten cel po zaledwie siedmiu wyścigach tego sezonu. Na tym etapie nie zamierzam prosić Nicka o wspieranie Roberta. Obaj kierowcy będą równo traktowani zarówno jeśli chodzi o przygotowanie samochodu jak i wsparcie zespołu".
Wbrew szefom BMW inni widzą w Polaku mistrza świata. Na dzisiejszej konferencji prasowej przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Francji zasiądą Lewis Hamilton (McLaren), Felipe Massa (Ferrari), Kimi Raikkonen (Ferrari) i Kubica. Ta czwórka został wybrana nieprzypadkowo, bo właśnie jeden z nich zostanie mistrzem świata - 2 listopada po wyścigu w Brazylii. Liderem po siedmiu wyścigach jest Polak, choć dysponuje słabszym samochodem od kierowców Ferrari i McLarena. I mimo braku pełnego wsparcia swojego zespołu, może pozostać nim do końca sezonu.