Punkty:
Lotos - Alana Beard 22, Ivana Matovic 14, Erin Philips 12, Emilia Podrug 9, Magdalena Leciejewska 8, Paulina Pawlak 5, Oliwia Tomiałowicz 0, Klaudia Sosnowska 0.

Spartak - Diana Taurasi 20, Sylvia Fowles 13, Janel McCarville 12, Edwige Lawson Wade 10, Anete Jekabsone-Zogota 10, Marina Karpunina 6, Kelli Miller 5, Ilona Korstin 1, Sonia Petrovic 0, Irina Osipowa 0.

Reklama

Mimo porażki na własnym parkiecie gdynianki zasłużyły na wielkie słowa uznania. Przystąpiły do tego spotkania osłabione brakiem kontuzjowanej Shameki Christon, która zderzyła się na treningu z Klaudią Sosnowską i naciągnęła więzadła poboczne w kolanie.

Początek meczu należał jednak do gospodyń, które w 4. minucie wygrywały 13:5. Świetnie w tym okresie radziła sobie Alana Beard. Amerykanka zdobyła siedem punktów, z czego cztery z linii rzutów wolnych. Do przerwy Beard zapisała na swoim koncie 14 "oczek", dzięki czemu mistrzynie Polski dotrzymywały kroku trzykrotnym mistrzyniom Euroligi i do szatni zeszły mając zaledwie punkt straty do faworyzowanych rywalek. Z kolei w Spartaku w pierwszych 20. minutach bardzo dobrze radziła sobie w ataku zdobywczyni 13 punktów Diana Taurasi.

Reklama

Tuż przed końcem pierwszej połowy Paulina Pawlak nie zauważyła stawiającej zasłonę Janel McCarville i z całym impetem wpadła na wyższą od niej o 17 centymetrów i ważącą 90 kg Amerykankę. Rozgrywająca Lotosu zniesiona została z parkietu, ale po zabiegach medycznych w szatni mogła kontynuować grę.

Druga połowa stała już pod znakiem przewagi Spartaka, który dysponował znacznie szerszym składem. Tę odsłonę rzutem za trzy rozpoczęła Anete Jekabsone-Zogota, a po kolejnym takim trafieniu Taurasi, po którym w 25 minucie Rosjanki wyszły na prowadzenie 51:45, trener Lotosu Jacek Winnicki poprosił o czas. Co prawda zaraz po powrocie obu drużyn na parkiet takim samym rzutem popisała się Edwige Lawson-Wade, ale sześć kolejnych punktów zdobyły gdynianki i w tej sytuacji trenerka Spartaka Pokey Chatman również poprosiła o przysługującą jej przerwę. Mistrzynie Euroligi uporządkowały grę i powoli zaczęły powiększać przewagę. W dodatku gdynianki pogubiły się w końcówce trzeciej kwarty i w 31. minucie zrobiło się 66:55 dla Spartaka. Gospodynie stać było jeszcze na jeden zryw - w 35 minucie przegrywały jedynie 67:70, jednak przyjezdne opanowały nerwy, zdobyły siedem punktów z rzędu i na 100 sekund przed końcem wygrywały 77:67. Na otarcie łez nieźle grającym koszykarkom Lotosu pozostał celny rzut Pawlak zza linii 6,25, niemalże równoczesny z końcową syreną.

Pokey Chatman, trener Spartaka: Mieliśmy jeszcze w pamięci porażkę, jaką ponieśliśmy tutaj dwa lata temu i wiedzieliśmy, że czeka nas w Gdyni trudny mecz. Tym bardziej, że Lotos ma w swoim składzie kilka klasowych koszykarek. Dlatego starałam się dokonywać częstych roszad w zespole i zmieniać styl gry. Z kolei w ataku postawiliśmy na zespołowość poczynań, a nie na indywidualne popisy. Momentami nieźle również spisywaliśmy się w defensywie.

Jacek Winnicki, trener Lotosu: Jestem dumny z postawy swoich zawodniczek, którym gratuluję i dziękuję za to spotkanie. Zagraliśmy z wielką ambicją i sercem, wznieśliśmy się na wyżyny swoim umiejętności, ale do pokonania Spartaka to jeszcze nie wystarczyło. Nie chcę spekulować, jak ten mecz mógłby wyglądać, gdyby mogła w nim wystąpić Christon. Mamy za sobą półmetek grupowych rozgrywek Euroligi. Udało nam się zrealizować cel minimum, czyli wygrać dwa mecze przed własną publicznością, jednak do awansu czeka nas jeszcze daleka droga.