26-letni Gortat po raz drugi z rzędu, a szósty w NBA, wystąpił w podstawowym składzie, ale w porównaniu z piątkowym spotkaniem przeciwko Detroit Pistons (104:91), zaprezentował się słabo. Grał przez 35 minut, lecz w tym czasie trafił tylko jeden z czterech rzutów. Znacznie lepiej spisywał się pod tablicami, zbierając dziesięć piłek, w tym siedem w defensywie.

Reklama

Polski środkowy znów zastępował lidera Magic - Dwighta Howarda, który - podobnie jak kilku innych zawodników ekipy z Florydy - zmagał się ostatnio z grypą żołądkową. O ile z "Tłokami" Gortat wywiązał się ze swej roli znakomicie (14 pkt i 11 zbiórek), o tyle w sobotę wyraźnie był w cieniu kolegów klubowych (jedyne punkty zanotował 47 sekund przed ostatnią syreną), a przede wszystkim centra "Kozłów" Australijczyka Andrewa Boguta, który dopiero co wrócił do gry po kontuzji, a uzyskał aż 31 pkt i miał 18 zbiórek.

Najskuteczniejszy wśród pokonanych Vince Carter zdobył 20 pkt, ale na jego 21 prób rzutów z gry skutecznych było ledwie siedem. Często zamiast dogrywać do Gortata, decydował się na indywidualne, nieskuteczne akcje. Pierwsza porażka po serii sześciu kolejnych zwycięstw sprawiła, że zespół z Orlando (bilans meczów 15-5) spadł na drugie miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej, za Boston Celtics (15-4).