Sytuacja, że aktualny mistrz został wyeliminowany w czterech meczach na tym etapie rozgrywek zdarzyła się po raz pierwszy od 2007 roku, kiedy to Miami Heats ulegli Chicago Bulls.

Początek spotkania w Dallas nie wskazywał na późniejszą porażkę Mavericks. Gospodarze szybko przejęli kontrolę nad grą i prowadzili nawet 13 punktami na niespełna dziesięć minut przed końcową syreną. Rywale jednak zaczęli odrabiać straty.

Reklama

Głównie za sprawą rezerwowego Jamesa Hardena, który zdobył 29 punktów, miał po pięć asyst i zbiórek. Przyćmił nawet gwiazdę zespołu Kevina Duranta - 24 pkt, 11 zbiórek i cztery asysty.

W Dallas nie pomogła nawet znakomita postawa najbardziej wartościowego gracza poprzednich finałów Niemca Dirka Nowitzkiego - 34 pkt, pięć zbiórek i cztery asysty.

Czwartą kwartę Mavericks przegrali 16:35, a całe spotkanie 97:103.

Myślę, że mieli więcej amunicji niż my - skomentował załamany Nowitzki.

My nigdy się nie poddajemy, a takie zwycięstwa podbudowują nasze morale. Do kolejnej rundy podchodzimy jeszcze bardziej pewni siebie i swoich możliwości - ocenił Durant.

W kolejnej rundzie Oklahoma City zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji między Denver Nuggets a Los Angeles Lakers.

Reklama

W Konferecji Zachodniej blisko awansu jest San Antonio Spurs, które prowadzi już 3-0 z Utah Jazz. W sobotę pokonali ich na wyjeździe 102:90, a najlepszym zawodnikiem spotkania był zawodnik gości Francuz Tony Parker - 27 pkt, sześć asyst i trzy zbiórki.

Przez cały mecz próbowaliśmy ograniczać ich w tych elementach, które wychodzą Utah najlepiej i myślę, że nam się udało. Wiedzieliśmy, że są agresywni w ofensywie, więc zrobiliśmy wszystko, by im to uniemożliwić - powiedział Parker, który w czwartej kwarcie popisał się stuprocentową skutecznością - trafił pięć z pięciu rzutów z gry i sześć z sześciu wolnych.

Najwięcej punktów w ekipie z Salt Lake City zdobyli Al Jefferson i Devin Harris - po 21.