"Czarodzieje" wystąpili w tym spotkaniu bez swojego najlepszego zawodnika, rozgrywającego Johna Walla. Z powodu kontuzji prawego kolana opuścił on pierwszy mecz w sezonie.
Nie przeszkodziło to drużynie odnieść pewnego zwycięstwa nad jednym z najsłabszych zespołów ligi, w którym w dodatku nie zagrali dwaj liderzy - Brook Lopez i Thaddeus Young. Klub postanowił dać im odpocząć do końca sezonu. Gospodarze, trafiający z 50,5-procentową skutecznością (rywale 42 proc.) do przerwy prowadzili 54:52, a zwycięstwo zapewnili sobie w trzeciej i czwartej kwarcie, które wygrali 34:23 i 33:28. W walce o zbiórki byli lepsi 53-38.
W ostatniej odsłonie prowadzili już nawet różnicą 28 punktów (113:85). Całą tę część meczu, przy przesądzonym wyniku, Gortat przesiedział na ławce rezerwowych.
Polski środkowy grał w sumie 25 minut i był najlepiej zbierającym spotkania oraz trzecim strzelcem zespołu. Trafił sześć z 10 rzutów za dwa punkty i wszystkie cztery wolne. Miał osiem zbiórek w obronie i cztery w ataku, asystę, cztery bloki i dwa faule. Najwięcej punktów dla Wizards zdobyli Bradley Beal - 25 oraz zastępujący Walla w wyjściowej piątce Ramon Sessions – 18 i 13 asyst – liczba decydujących podań to jego rekord sezonu. Otto Porter dodał 15, a brazylijski środkowy Nene – 13 pkt. Najskuteczniejszymi graczami w zespole gości byli Thomas Robinson – 23 i 10 zb., Sean Kilpatrick – 15 i Wayne Ellington - 14,
Zespół z Waszyngtonu z bilansem 38 zwycięstw i 40 porażek pozostaje na 10. miejsce w Konferencji Wschodniej.
W kolejnym meczu „Czarodzieje" zmierzą się w piątek na wyjeździe z Detroit Pistons (42-37), zajmującymi ósmą pozycję, ostatnią dającą prawo gry w play off. Porażka będzie dla nich oznaczać koniec marzeń o przedłużeniu sezonu, zwycięstwo przedłuży i tak niewielkie szanse.