Wizards musieli sobie radzić bez swojego lidera - Johna Walla. 26-letni rozgrywający przed sezonem miał operowane oba kolana, a ponieważ poprzedni mecz stołeczna drużyna rozgrywała zaledwie dobę wcześniej, trener Scott Brooks postanowił dać mu odpocząć.

Reklama

Jego absencja długo nie miała znaczenia. Na ostatnią kwartę goście wychodzili prowadząc 70:61. Magic wystarczyły jednak niespełna cztery minuty, by stratę zniwelować. Przejęli inicjatywę i odnieśli trzecie w sezonie zwycięstwo, choć do końca musieli obawiać się o wynik. Równo z końcową syreną niecelny rzut za trzy punkty oddał Markieff Morris, który z osiemnastoma punktami był najlepszym strzelcem Wizards. Bradley Beal dołożył 15 pkt.

Gortat prezentował się wyraźnie słabiej niż w ostatnich spotkaniach. Na parkiecie przebywał prawie 37 minut. Trafił tylko trzy z dziesięciu rzutów z gry i dwa z czterech wolnych. Jego dorobek uzupełniają dwie asysty i przechwyt. Miał także dwie straty i trzy faule.

W ekipie Magic najlepszy był rezerwowy Jeff Green - 18 pkt.

Wizards z bilansem 1-4 zajmują przedostatnie miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Słabsza jest tylko ekipa Philadelphia 76ers, która nie wygrała jeszcze meczu.

Kolejny mecz "Czarodzieje" rozegrają w poniedziałek. We własnej hali zmierzą się z Houston Rockets.