W finale po raz trzeci z rzędu grają te same drużyny, co ma miejsce pierwszy raz w historii. W 2015 roku Warriors wygrali 4-2, a w kolejnym ulegli 3-4, choć prowadzili 3-1. Nikt wcześniej w decydującej serii nie zmarnował takiej przewagi.
Kilka tygodni po zakończeniu poprzedniego sezonu do Warriors zdecydował się dołączyć Durant. Decyzja najbardziej wartościowego zawodnika rozgrywek 2013/14 spowodowała, że zespół z Oakland w opinii wielu stał się nie do zatrzymania.
W drodze do finału w play off "Wojownicy" nie zaznali porażki, a każdy mecz wygrywali średnio różnicą 16,3 punktów. Takiej dominacji w NBA wcześniej nikt nie widział. W czwartek broniący tytułu Cavaliers nie okazali się przeszkodą bardziej wymagającą od poprzednich.
Przewaga gospodarzy zaczęła uwidaczniać się w drugiej kwarcie i do przerwy prowadzili ośmioma punktami. Losy meczu Warriors praktycznie przesądzili w trzeciej części gry, w której przewagę powiększyli do 24 pkt.
Durant nie tylko świetnie rzucał, ale również miał po osiem asyst i zbiórek. Największe wsparcie zapewnił mu Stephen Curry - 28 pkt, 10 asyst i sześć zbiórek.
Zespół z Kalifornii grał uważnie i popełnił tylko cztery straty. Rywale mieli ich aż 20, z czego osiem obciąża LeBrona Jamesa. Mimo to 32-letni skrzydłowy był najlepszym zawodnikiem Cavaliers. Jego dorobek to 28 pkt, 15 zbiórek i osiem asyst.
Drugi mecz odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek, również w Oakland.