Gortat na parkiecie przebywał 24 minuty i trafił cztery z sześciu rzutów z gry oraz jeden wolny. Jego dorobek uzupełnia osiem zbiórek, cztery asysty i jeden blok. Miał także cztery straty i popełnił dwa faule.
Spotkanie zaczęło się od prowadzenia Wizards 13:0, ale w trzeciej kwarcie to gospodarze wygrywali różnicą 14 punktów. Czwarta część gry zaczęła się przy stanie 85:81 dla Clippers, a końcówka meczu dostarczyła wielu emocji.
Na minutę przed ostatnią syreną "Czarodzieje" wygrywali 109:105 i mogli powiększyć przewagę, ale dwóch rzutów wolnych nie trafił Czech Tomas Satoransky. Gospodarze następnie zdobyli pięć punktów z rzędu - na zegarze pozostawało 12 sekund.
Chwilę później asystą popisał się Gortat, a do kosza mimo bycia faulowanym trafił Bradley Beal. Wykorzystał także rzut wolny i dwa punkty przewagi miał jego zespół. Clippers na ostatnią akcję pozostało osiem sekund, a ich bohaterem okazał się Lou Williams. 31-letni strzelec z dziewięciu metrów trafił "za trzy", a łącznie w całym meczu zdobył 35 punktów.
Gościom pozostało jeszcze 1,1 s. W koszykówce niekiedy tyle czasu wystarcza na odwrócenie losów spotkania. Tym razem się to nie zdarzyło, choć nie obyło się bez kontrowersji. Beal trafił bowiem do kosza, ale już po upływie czasu. Powtórka pokazała jednak, że zegar został uruchomiony za wcześnie i sędziowie pozwolili stołecznym koszykarzom powtórzyć akcję. Za drugim razem nie udało im się jej sprawnie przeprowadzić. Piłka trafiła do Gortata, którego rozpaczliwy rzut okazał się niecelny.
W pokonanej drużynie najlepszy był Otto Porter Jr., który uzyskał 27 pkt i 11 zbiórek. Beal dołożył 25 pkt, a rezerwowy Mike Scott 22.
Wizards w tabeli Konferencji Wschodniej zajmują ósme miejsce. Kolejny mecz rozegrają we wtorek, na wyjeździe z Brooklyn Nets (10-14).