"Jaki to będzie turniej? Bardzo interesujący, świetnie zorganizowany" - mówił nam prezes PZKosz Roman Ludwiczuk. Poziom światowy. Miejmy nadzieję. Organizatorzy się postarali - to na pewno (wreszcie możemy pokazać światu hale, których nie trzeba się wstydzić). Goście również. Do Polski przyjechały gwiazdy NBA i Euroligi, kilka z nich gra w drużynach grupowych rywali biało-czerwonych - Turcji, Litwy i Bułgarii.

Z tymi ostatnimi gramy dzisiaj. Jeśli nie wygramy z podopiecznymi Piniego Gershona, wśród których nie tylko nie ma wielkich gwiazd, ale też odpadł jeden z ich liderów (Ibrahim Jaaber nie zagra z powodu ramadanu), to będzie bardzo ciężko o awans.

Reklama

"Już w pierwszym meczu chcemy pokazać, że jesteśmy w formie. Dzięki temu później będzie już łatwiej" - powiedział Łukasz Koszarek. A w jakiej formie są Polacy i na co ich stać? Tego nie wie nawet trener Muli Katzurin. "Można mówić o półfinałach, można deklarować, że gramy o medal. Ale to bez sensu. Zamiast gadać, trzeba działać. Skupmy się na Bułgarach, zobaczmy jak nam pójdzie z nimi i Litwą. A potem zobaczymy" - powiedział nam szkoleniowiec.

Katzurin jest pierwszy szkoleniowcem od lat, któremu udało się zebrać chyba wszystkich najlepszych polskich koszykarzy. Wcześniej różnie z tym bywało. Jednym nie chciało się bardziej, innym mniej. Tym razem nikt nie zasłaniał się kontuzjami ani zmęczeniem czy walką o miejsce w składzie w swoim klubie. Dojechał nawet Maciej Lampe. Jest Marcin Gortat, któremu wróży się dużą karierę w NBA, powoli dojrzewa coraz bardziej odpowiedzialny David Logan, naturalizowany chyba specjalnie na tę imprezę. Skład mamy dobry, nie wiadomo tylko, czy koszykarze zdążyli się zgrać, czy uda się poskromić ego niektórych polskich gwiazd - czy będzie z tego prawdziwy team, jak mawia Katzurin.

Organizacyjnie też jest lepiej niż choćby na mistrzostwach Europy dwa lata temu. Widać, że na kadrze koszykarzy zaczęło naprawdę zależeć nie tylko działaczom, lecz także politykom. Zagwarantowano jej świetnych sparingpartnerów, dobre warunki przygotowań, nawet kompletów strojów drużyna ma do dyspozycji dwa razy więcej niż kiedyś. Na atmosferę też nikt głośno nie narzeka. W oficjalnych wypowiedziach co chwilę słychać coś o "jednej wielkiej rodzinie" (Szewczyk). Na otwartych treningach wszyscy fajnie się bawią. Nie wiadomo tylko, co się dzieje, gdy treningi są zamknięte (a tak jest najczęściej), a dziennikarze wracają tam, skąd przyszli.

W piątek na przykład z kadry wypadł Iwo Kitzinger, znany wśród polskich fanów kosza nie tylko ze swojego sporego talentu. Zastąpił go Robert Skibniewski. Dlaczego Katzurin pozbył się obrońcy Trefla? "Taka jest moja decyzja i już" - tłumaczy selekcjoner. Jego asystenci twierdzą, że wobec drobnego urazu Krzysztofa Szubargi kadra potrzebowała dodatkowego rozgrywającego. Stąd Skibniewski. Nieoficjalnie mówi się jednak, że Kitzinger nie wystąpi na Eurobaskecie przez swój trudny charakter.

Ta zmiana pewnie nie wpłynie źle na dzisiejszy mecz, ale pokazuje, że wcale nie jest tak różowo, że są też problemy i niedomówienia, jak to w "jednej wielkiej rodzinie" bywa. Miejmy nadzieję, że bardzo rzeczowy i surowy Katzurin nad tym wszystkim zapanuje. To dobrze, że Izraelczyk nie mówi o medalu. Ważniejszy od medalu jest powrót koszykówki na polskie salony. Wciąż z nostalgią wspominamy hasło: "Hej, hej! Tu NBA!", głoszone w czasie, gdy koszykówka w Polsce wspinała się na szczyty popularności. Niech po Eurobaskecie na nie powróci.