Obecność kieleckiej ekipy w czwórce najlepszych zespołów Starego Kontynentu to dla niektórych sympatyków piłki ręcznej spore zaskoczenie. Zespół przez niemal cały sezon prześladowała plaga kontuzji. Mimo przeciwności losu 16-krotni mistrzowie Polski potrafili w ćwierćfinale pokonać Paris Saint-Germain, jednego z faworytów rozgrywek i po raz czwarty zagrają w niemieckiej Kolonii.
„To fantastyczna sprawa, że udało nam się awansować do Final Four. Nie było to łatwe, bo mieliśmy mnóstwo problemów zdrowotnych w trakcie całych rozgrywek. Tym bardziej cieszymy się z tego co osiągnęliśmy. W polskiej lidze każdy wymaga od nas zwycięstw. Teraz jedziemy powalczyć o jak najlepszy wynik. Chcemy w pierwszym meczu z Telekomem Veszprem zagrać na maksimum naszych możliwości” - zapewnił szkoleniowiec.
To właśnie ekipa trenera Davida Davisa stoi na drodze kielczan do wielkiego finału. Zespół z Veszprem w Final Four zagra po raz piąty, ale nigdy jeszcze nie wygrał w Lidze Mistrzów. W 2016 roku Telekom w pamiętnym finale uległ po rzutach karnych drużynie z Kielc. W fazie grupowej kielczanie dwukrotnie ulegli węgierskiej drużynie (27:29 i 35:36).
„Mają bardzo szeroką kadrę i są w bardzo dobrej formie, co pokazali w fazie pucharowej w meczach ze Sportingiem Lizbona i Flensburgiem. Trener Davis potrafił poukładać i odbudować tę drużynę. Na początku wygrywali trochę szczęśliwie, wygrywając mecze jedną, dwiema bramkami, ale teraz to zupełnie inny zespół. Ich atutem jest cała drużyna. Bardzo mocna wysoka obrona, bardzo dobrzy bramkarze i solidny atak pozycyjny” – komplementował najbliższego rywala Dujszebajew.
W drugiej parze Vardar Skopje zmierzy się z Barcą Lassą i to właśnie Hiszpanie uchodzą za faworytów turnieju w Kolonii. „Całkiem słusznie. Przed sezonem dawano im, obok PSG, najwięcej szans na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Przecież wszystkie drużyny, które przyjadą do Kolonii, grały w tej samej grupie, a ekipa z Barcelony była liderem praktycznie od pierwszej do ostatniej kolejki. To najlepsza rekomendacja, mówiąca o sile tego zespołu” – podkreślił szkoleniowiec.
Nie brak głosów, że finałowym rywalem mistrzów Hiszpanii będzie Telekom. Paradoksalnie to dobra wiadomość dla polskiego zespołu. Ostatnie edycje Final Four LM to pogrom faworytów, niespodzianka goniła niespodziankę. Mało kto obstawiał triumf w tych rozgrywkach w 2016 roku VIVE, czy rok później Vardaru Skopje. Także zwycięstwo francuskiego Montpellier 12 miesięcy temu zgodnie okrzyknięto ogromną niespodzianką.
„Rozgrywkom towarzyszy ogromna presja, a wszyscy są tylko ludźmi. Trzeba rozegrać dwa mecze w ciągu 24 godzin. O zwycięstwie decyduje wiele czynników m.in. sprawy mentalne, dyspozycja dnia. Do Final Four nie dostają się przypadkowe drużyny. Tutaj każdy może wygrać z każdym” – zaznaczył Dujszebajew. Dodał, że presja towarzyszy jego drużynie na każdym kroku.
„Tak było, kiedy musieliśmy pokonać Motor Zaporoże, czy w finale polskiej ligi. Nie odczuwaliśmy chyba jej tylko przed pierwszym meczem z PSG. Ale kiedy wygraliśmy we własnej hali dziesięcioma bramkami, pojawiła się przed rewanżem. Tak jest prawie przed każdym pojedynkiem” – nie ukrywał Dijszebajew.
„Teraz nastawiamy się na pierwszy mecz z Telekomem. Zrobimy wszystko, aby awansować do finału. Nie mamy nic do stracenia. Jedziemy walczyć” – dodał trener mistrzów Polski.