Przez większość meczu wszystko było w porządku. W 45. minucie Shaun Wright-Phillips strzelił gola i gospodarze spokojnie zaczęli już czekać na końcowy gwizdek – i pierwsze zwycięstwo w lidze od 28 września. Jednak w 82. minucie sędzia podyktował rzut karny dla gości. Ci nie tylko wyrównali, ale też upokorzyli rywali. Po porażce w grudniu zeszłego roku aż 1:5 piłkarze Hull usiedli w kole, a ich menedżer Phil Brown zaczął prawić im kazanie. W sobotę, po wyrównującym golu, podopieczni Browna usiedli w ten sam sposób jak kilkanaście miesięcy temu – pod trybuną swoich kibiców. W rolę menedżera wcielił się zdobywca bramki Jimmy Bullard. Ale już nie robił nikomu wyrzutów, tylko się uśmiechał.

Reklama

– Nie zdążyłem pogratulować chłopakom, bo cały czas się śmiałem – powiedział po meczu Brown.

Mansour po meczu bardzo się zdenerwował. Do końca tygodnia ma podjąć decyzję, czy menedżer Mark Hughes pozostanie na stanowisku. Szejk chciał, aby jego klub był prawie Realem Madryt – Królewscy ściągają najlepszych piłkarzy świata, a on zamarzył sobie prawie najlepszych. I jak pomyślał, tak zrobił. Jednak nie wszystko da się zaplanować. City miało walczyć o mistrzostwo Anglii, a traci już 11 pkt do drugiego w tabeli Manchesteru United. Może być problem nawet z awansem do Ligi Mistrzów.

– City nową potęgą? Nie rozśmieszajcie mnie – powiedział menedżer United Alex Ferguson. Ze swoich rywali śmieją się coraz młodsi. – Gramy z nimi w środę w Pucharze Ligi. Mam nadzieję, że wystawią pierwszy skład, bo będziemy mieli większą frajdę ze zwycięstwa – uśmiecha się 17-letni Jack Wilshere z drugiej drużyny Arsenalu. Menedżer Kanonierów na mecz z City wystawi rezerwowy skład. Ale i tak liczy na zwycięstwo.

Szejk Mansour ma przeprowadzić kolejną ofensywę transferową. Pojawiają się nowe nazwiska i coraz większe kwoty. Franck Ribery, Gennaro Gattuso, a nawet Fernando Torres. Ten ostatni za około 50 mln funtów. Jego transfer wcale nie jest aż tak mało prawdopodobny. Liverpool ma ogromne długi i coraz mniejsze szanse na zakończenie tego sezonu z zyskiem finansowym. Właściciel The Reds Tom Hicks nie mówi tego wprost, ale sugeruje, że sprzedaż Torresa może okazać się koniecznością. Podobnie jak zmiana menedżera.

Rafa Benitez twierdzi, że już kilka razy w ciągu ostatnich tygodni rozmawiał z właścicielami klubu. Nie wygląda na pewnego siebie, ale zdaje sobie sprawę, że przynajmniej piłkarze stoją za nim murem. – Moi koledzy z boiska i fani wciąż kibicują Rafie. Pamiętajmy, co osiągnęliśmy w ostatnich latach. To się liczy – powiedział Javier Mascherano. Jednak Hicks nie jest tak sentymentalny.