PRZEGLĄD SPORTOWY: Ciśnienie wokół kadry na dziś jest małe, a w zasadzie go nie ma. Nie czuje się pan dziwnie? Szum przy reprezentacji zawsze był wielki.

JAKUB BŁASZCZYKOWSKI: Dla nas to lepiej. Ciśnienie było za kadencji Leo Beenhakkera, bo my piłkarze staliśmy na linii ognia między trenerem, a PZPN. Odłamki często w nas uderzały, a gdy do tego doszły jeszcze kiepskie wyniki to atmosfera była naprawdę ciężka. Teraz przyda się spokój. (...)

Reklama

PS: Ale budowa reprezentacji zdaniem niektórych postępuje za wolno.

Jest nowy trener, powołuje nowych ludzi, jest inna koncepcja gry. Do tego doszła w reprezentacji mała zmiana pokoleń, więc trzeba czasu, to nie piekarnia. Atmosfera do roboty jest bardzo dobra, choć na kadencję trenera Beenhakkera też nie mam prawa narzekać

Reklama

PS: Żartobliwa teoria mówi, że po ślubie skoczek narciarski z każdym rokiem skacze o metr krócej. A u piłkarza? Pytam pana, bo słychać, że wkrótce ślub.

Ślub niewiele zmieni moją sytuację. Ważne jest jakie było życie piłkarza przed ślubem. (...) Ale nie będę rozmawiać o prywatnych sprawach, bo uważam, że ostatnio dziennikarze za głęboko weszli w moje prywatne życie. Przeczytałem na przykład, że spłacam długi za wujka. Prostactwo niesamowite... Trener Leo Beenhakker miał rację mówiąc, że w Polsce za często robi się z kogoś Boga, a za chwilę kawałek gówna. Tak jak z Adamem Małyszem.

p