DANIEL RUPIŃSKI: Po meczu z Hiszpanią na niewielkim stadionie Polonii, na zniszczonej murawie pewnie nie możecie się już doczekać inauguracyjnych spotkań na stadionach przygotowywanych na Euro 2012?
JAKUB BŁASZCZYKOWSKI*: Obyśmy je zbudowali jak najszybciej! Życzyłbym tego sobie i naszym kibicom. Chciałbym też, aby było mniej chuligaństwa. Bo ja rozumiem, że każdy może mieć swoją drużynę klubową w sercu, ale jak przychodzisz na mecz reprezentacji, to o swoich jakichś tam klubowych miłościach powinieneś zapomnieć i kibicować kadrze. Nie da się ukryć, że my w takim momencie przygotowań, w takim meczu jak ten z Bułgarią potrzebujemy dopingu.

Reklama

Przeszkadzała wam atmosfera na trybunach?
Akurat wczoraj atmosfera była dość niemiła, nie dało się odczuć, że fani tak do końca nam kibicują. Oczywiście były grupy, które naprawdę nas wspierały od początku, ale niestety nie wszędzie. Kluby klubami, ale jak gra reprezentacja, to życzyłbym sobie, żeby odłożyć animozje na bok. Dobro polskiej piłki leży w sercach wszystkich, a nie tylko naszych, reprezentantów.

Franciszek Smuda powiedział, że nikt w jego kadrze nie ma monopolu na powołania. Pan jest wyjątkiem?
Absolutnie nie. Jak trener mówi, tak jest. Ja wcale nie czuję się pewniakiem. Jestem takim samym członkiem reprezentacji jak każdy inny, nie funkcjonuję w niej na jakichś specjalnych prawach.

Od 0:1 z Rumunią w kiepskim stylu do 2:0 z Bułgarią w nieco lepszym. Ta reprezentacja robi postęp?
Jestem piłkarzem, nie będę obiektywny. Na pewno strzelamy więcej goli. Trzeba sporo czasu, aby to wszystko zaskoczyło. Nie jest tak, że zmienia się trener i od razu układa się tak, jak byśmy chcieli. Na szczęście mieliśmy i będziemy mieć sporo czasu na zgrupowaniach na zgranie, poznawanie siebie. Z każdym meczem towarzyskim to powinno wyglądać lepiej. Chociaż oczywiście przestrzegam, że będą się zdarzały gorsze mecze. W zawodzie piłkarza, jak i w każdym innym, są te złe dni.

Reklama

czytaj dalej



Coraz lepiej współpracuje się panu z Robertem Lewandowskim. To już duet na Euro 2012?
Nie wiem, czy na Euro, ale rzeczywiście tak się złożyło, że z Bułgarami nieco się wywyższyliśmy. Z drugiej strony cała drużyna zasłużyła na zwycięstwo, to, jak koledzy pracowali w obronie, ile włożyli serca w to, aby nie dać się Bułgarom rozpędzić, było imponujące. Ja i Robert mieliśmy nieco inne zadania. Nie musieliśmy tak bardzo bronić. Okazało się, że to była słuszna koncepcja.

Reklama

Chwilami graliście tak, jak wymarzył sobie Smuda - szybko, kombinacyjnie, z pierwszej piłki.
Niby takie były założenia, ale chyba wszyscy zdali sobie sprawę, że na takim boisku ciężko je będzie realizować. Murawa na pewno nie była perfekcyjna. Piłka mogła w każdym momencie odskoczyć. Były tylko pojedyncze miejsca, gdzie zauważyłem niezniszczone kępki trawy. Ale musimy się nauczyć grać po swojemu również i na takiej murawie. Zresztą nie chcę wyjść na tego, co narzeka. Najważniejsze, że po jednym złym podaniu nie baliśmy się znów spróbować. Cały czas staraliśmy się grać tak samo. I tego też trener Smuda od nas wymaga. Prędzej czy później takie podejście musi zaprocentować.

Mentalność polskich piłkarzy się zmienia - macie cały czas robić swoje, bez względu na rywala?
Jasne, ale z tym różnie bywa. Możesz kreować grę, gdy masz piłkę przy nodze. Jak jej nie masz, to ćwicz pressing i obronę. Chyba się udawało. To, czego od nas wymagał Smuda, czyli grać agresywnie, robiliśmy. Ale spokojnie. Niby z Bułgarami poszło nam nieźle, ale gdybyśmy nie wykorzystali tych sytuacji, które mieliśmy, to nikt by nie mówił, że kreowaliśmy grę i że poszło nam dobrze.

*Jakub Błaszczykowski, piłkarz Borussii Dortmund, w reprezentacji Polski rozegrał 28 meczów, strzelił 3 gole