Miesiąc temu Smolarek miał przejść do Toulouse. Polak chciał jednak zarabiać w 17. zespole Ligue 1 tyle samo co w Hiszpanii (1,2 mln euro rocznie) i negocjował trzy tygodnie. W tym czasie zmienił agenta, co jeszcze rozmowy przeciągnęło. Gdy w końcu się zdecydował, Toulouse kupiło Sorena Larsena. Nie udało się też wepchnąć polskiego napastnika do Olympiakosu i Benfiki, bo nie chcieli zapłacić 4,5 mln euro.

Reklama

Hiszpanie stwierdzili więc, że tylko zespoły z najbogatszych lig Europy - angielskiej i rosyjskiej - są w stanie zadowolić piłkarza oraz klub i tam wysłali oferty - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Zarobki Polaka są dużym problemem dla Racingu, bo obciążają budżet i uniemożliwiają zakup nowych piłkarzy. W Hiszpanii uważają, że jak na napastnika, który w poprzednim sezonie strzelił tylko cztery gole w 35 meczach, Smolarek zarabia zdecydowanie za dużo.

Pozostanie w Racingu nie wchodzi w grę, bo nowy trener Juan Ramón López Muniz nie widzi Polaka w zespole.