"Perspektywa pracy w tak wielkim klubie, jak Wisła pozwala mi wierzyć w możliwość spełnienia marzenia, jakim jest wprowadzenie polskiego klubu do Ligi Mistrzów" - powiedział dyrektor zaraz po podpisaniu umowy z "Białą Gwiazdą". Wcześniej przez pięć miesięcy działacze z ul. Reymonta nie potrafili znaleźć następcy Adama Nawałki.

Reklama

Były zawodnik Legii Warszawa na stanowisku w Krakowie przetrwał ponad rok. Gdy dwa tygodnie temu kontaktowali się z nim menedżerowie polecając swoich zawodników nie mogli nic załatwić. "Przepraszam, ale ja już jestem skreślony. Nie mam żadnej mocy sprawczej. Moje dni są policzone, więc nie mogę pomóc" - słyszeli od Bednarza - pisze DZIENNIK.

Dyrektor sportowy w tym oknie transferowym nie może się popisać spektakularnymi osiągnięciami. Ściągnął jedynie za darmo Słowaka Petera Singlara. I na tym koniec. Dlatego dochodziło do wielu spięć z trenerem Maciejem Skorżą. Głośne i ostre rozmowy w gabinetach przeniosły się potem na forum publiczne. Szkoleniowiec na konferencjach prasowych starał się grzecznie, ale coraz bardziej zdecydowanie wywierać presję na Bednarzu.

Ten dzień później uciął spekulacje o głośnych transferach. "Wisła nie jest drużyną krezusów. Kwota którą wydamy na zawodników nie może sprawić, że w przypadku niepowodzenia w europejskich pucharach klub popadnie w kłopoty finansowe" - oznajmił dyrektor sportowy.

W zimie również Skorża domagał się wzmocnień, ale dopiero po bardzo ostrej wymianie zdań z Bednarzem do Wisły przyszli Andrzej Niedzielan i Radosław Matusiak. Przed tym sezonem podczas zgrupowania Białej Gwiazdy w austriackim Bad Waltersdorf również Maciej Skorża czekał na spotkanie z dyrektorem sportowym i prezesem Markiem Wilczkiem. Ale informacji o znaczących wzmocnieniach przed konfrontacją z Beitarem Jerozolima w walce o Ligę Mistrzów się nie doczekał.

Zamiast tego na testy do Empoli wyjechał reprezentant Polski, uczestnik mistrzostw Europy Adam Kokoszka. Odejście jednego z najbardziej perspektywicznych młodych obrońców spowodowało niezadowolenia Bogusława Cupiała i nerwy w klubowych gabinetach. To właśnie ta sprawa mogła przechylić szalę na niekorzyść Bednarza. Bowiem właściciel TeleFoniki i jeden z najbogatszych Polaków z pewnością potrafi liczyć. A nikt nie potrafił mu na początku powiedzieć, jaką kwotę otrzyma za młodego reprezentanta, jeśli ten odejdzie na zasadzie prawa Webstera. Mogło go to zdenerwować, podobnie jak przedłużająca w nieskończoność sprawa transferu napastnika CSKA Sofia Nei.

Dni dyrektora sportowego w Krakowie są policzone. Choć przed nim wakat na tym stanowisku trwał w Wiśle ponad pięć miesięcy, to teraz trwają już rozmowy z Grzegorzem Mielcarskim, który dał się poznać pod Wawelem jako fachowiec i co najważniejsze skuteczny. Ale rozstał się z Białą Gwiazdą po ponad roku, gdy tylko zobaczył, że nie ma zbyt wielkiego wpływu na to co dzieje się w klubie. Dlatego teraz miał postawić tylko jeden warunek. To właśnie on wybierze wszystkich pracowników, za których będzie ponosił odpowiedzialność. Nikt nie zostanie mu narzucony. Dlatego Mielcarski chciałby, aby znów pracował z nim Jakub Jarosz, obecnie dyrektor sportowy Zagłębia Lubin.

Dzisiaj wszystko się wyjaśni. Jeśli Wisła Kraków pokona Beitar Jerozolima pobyt w Krakowie Bednarza przedłuży się przynajmniej do dwumeczu z FC Barcelona. Po porażce z mistrzem Izraela zmiana nastąpi o wiele szybciej.