Pamięta pan swój debiut w kadrze?
Marek Hamsik: No jasne! To było w 2007 roku, graliśmy przeciwko... Polsce. Mecz zakończył się wynikiem 2:2, a ja wszedłem na ostatnich pięć minut.
Jak wspomina pan ten mecz?
Bez większego sentymentu. Nie zachowałem nawet koszulki z tamtego występu, mimo że kolekcjonuje trykoty. Dla mnie było to o tyle nietypowe spotkanie, że trener wystawił mnie na lewej stronie pomocy, a nie na środku, gdzie zazwyczaj gram.
Czy u człowieka, który jest liderem Napoli i obiektem zainteresowania połowy europejskich klubów, mecz z Polską może wzbudzić jakikolwiek stres?
Na pewno nie drżę ze strachu przed tym spotkaniem. Ale nie jest też tak, że lekceważę was zespół. Tak sobie myślę, że potencjał naszych drużyn jest podobny. Dlatego daję naszym zespołom po pięćdziesiąt procent szans na wygraną.
W wieku 21 lat został pan liderem słowackiej kadry i najpopularniejszym zawodnikiem w kraju. Jak radzi pan sobie z tą popularnością?
Nie myślę o niej. Zdaje sobie sprawę z tego, że jestem ceniony, bo dobrze gram. Ale wiem też, że będę prezentował się jeszcze lepiej. I coś czuję, że dopiero wtedy będzie wokół mnie naprawdę dużo szumu (śmiech). Kto wie, może najlepszy mecz w życiu zagram przeciw wam? Oby!
Zbigniew Boniek uważa, że za jakiś czas będzie pan tak dobry, jak Kaka. Co pan na to?
Odpowiem tak: mam nadzieję, że prognozy Zibiego często się sprawdzają (śmiech).
Boniek uważa też, że już teraz jest pan jednym z najlepszych rozgrywających w Serie A.
Na pewno jestem w piątce czołowych playmakerów. Sporo strzelam i asystuję, kibice i dziennikarze to doceniają, cieszę się ich uznaniem.
>>>Zobacz, jak ostatnio graliśmy ze Słowacją
Jak się panu żyje w Neapolu? Ponoć to brzydkie i niebezpieczne miasto.
Nieprawda. To bardzo ładna metropolia. A że czasem śmierdzi w niej śmieciami? Cóż, żadne miasto nie jest doskonałe. A co do niebezpieczeństw w Neapolu to rozumiem, że chodzi panu o mafię. Ja nie miałem z nią kontaktu, więc ciężko mi wypowiadać się na ten temat.
Kto wie, może jeszcze mafiozi się do pana odezwą - gdy Diego Maradona był liderem Napoli, to kupili mu ferrari.
Nikt do tej pory nie sprezentował mi we Włoszech auta, ale jak wrócę do miasta po spotkaniu z Polską, to sprawdzę swój parking i kto wie, może spotka mnie miła niespodzianka? (śmiech).
Prezes Napoli zapowiedział, że nie puści pana z klubu przez najbliższe cztery lata. Wytrzyma pan aż tyle w tym zespole?
A dlaczego nie? Jestem liderem niezłej drużyny, którą wszyscy we Włoszech szanują, ludzie na ulicy mnie rozpoznają, działacze są mili, po cóż zatem miałbym stamtąd odchodzić?
W każdym wywiadzie podkreśla pan, że Pavel Nedved to idol Marka Hamsika. Prosił go pan kiedyś o typowo piłkarskie wskazówki jak grać lepiej?
Zaskoczę pana – rozmawialiśmy ze sobą kilka razy, ale... nigdy na temat piłki.
Słowaków nie irytuje, że ich najlepszy piłkarz wzoruje się na zawodniku z Czech?
Trzeba by było zrobić sondę na ten temat wśród moich rodaków. Ale tak naprawdę nie interesuje mnie to, co ludzie powiedzą. Nedved to mój idol, lubię jego styl gry i przemyślenia – czytałem książkę Pavla. Nic i nikt nie zniszczy mojej sympatii do niego.
Nedved dwukrotnie zdobywał z Czechami medale mistrzostw Europy. Myśli pan, że Słowacja pod wodzą Hamsika też zajdzie kiedykolwiek tak daleko?
To możliwe. Rośnie nam pokolenie zdolnych zawodników, którzy grają w coraz lepszych zespołach europejskich, że wspomnę tu o Skrtelu z Liverpoolu. Jak nabierzemy doświadczenia, to na pewno staniemy się liczącą europejską jedenastką.
Ma pan na swoim ciele kilka tatuaży. Co oznaczają?
Jest ich dokładnie pięć. Jeden to data moich urodzin, drugi to wizerunek ulubionego zwierza, lwa. Pozostałe mają związek z piłką.
Uśmiecha się pan przez całą naszą rozmowę. Skąd u pana tyle optymizmu?
Występuję w mocnym klubie, nieźle zarabiam, mam wielu przyjaciół, więc dlaczego miałbym chodzić smutny? Poza tym w życiu nauczyłem się tego, że sfrustrowani ludzie grają gorzej w piłkę, więc staram się ciągle chodzić zadowolony.