Niedzielny mecz w ostatecznym rozrachunku może być nawet decydujący o losach awansu do ekstraklasy. Wydawać by się mogło, że na spotkaniu o taką stawkę z wysoką frekwencją nie powinno być kłopotów. Kiedy widzewiacy dwa lata temu grali w starej drugiej lidze, trybuny wypełniały się niemal do ostatniego miejsca. Teraz frekwencja nie przekracza 5 tysięcy.

Reklama

Co jest tego przyczyną? - pyta "Przegląd Sportowy". Odpowiedź jest prosta: bardzo wysoka cena biletów w dniu meczu. Kibic, który postanowi się wybrać na dowolne spotkanie w Łodzi i zechce kupić wejściówkę na sektor nieposiadający zadaszenia, musi zapłacić aż 37,50 zł.

Jeżeli Widzew chce pokonać Wisłę, musi poprawić skuteczność, która jest ostatnio największą bolączką zespołu. W pięciu poprzednich meczach łodzianie strzelili zaledwie dwa gole, a najlepszy napastnik zespołu Marcin Robak nie zdobył bramki od czterech kolejek. "Mam nadzieję, że w meczu z Wisłą w końcu coś wpadnie" - mówi Robak.