Niemiecka prasa poinformowała, że od lata ma pan być zawodnikiem FC Koeln.

Łukasz Fabiański: O proszę, teraz Kolonia. Na kolonie jeździłem będąc jeszcze w szkole podstawowej, teraz jestem już za stary. A poważnie mówiąc, też czytałem tę informację. I tyle. Nie wiem, co powiedzieć. Napisali, jak wiele innych rzeczy.

Reklama

Dużo dostaje pan zapytań, czy nie chciałby grać w tym lub innym klubie?

Wcale. Do mnie takie rzeczy nie docierają. Wszystko idzie albo do mojego menedżera, albo przez klub. Ja nie miałem nawet pół telefonu. Ale z drugiej strony nikt mnie o żadnej ofercie nie informował, więc nie ma takiego tematu.

Kiedy trafiał pan do Arsenalu, równie dobrze mógł wybrać Herthę Berlin. Może zainteresowanie na tamtym rynku pozostało?

Reklama

Może. Ale szczerze mówiąc, w ogóle się nad tym nie zastanawiam.

A jak na te rewelacje reagują działacze i trenerzy Kanonierów?

Przede wszystkim trenerzy mówią mi, żebym do wszystkich spekulacji podchodził bardzo spokojnie. Nie ma tematu mojego odejścia. Jeśli pojawi się, zostanę o tym poinformowany.

To gdzie będzie grał w przyszłym sezonie Łukasz Fabiański?

Reklama

Jeszcze wiosna się nie zaczęła, a pan już o lecie (śmiech). Cóż mogę powiedzieć, zobaczymy. Na pewno trzeba będzie usiąść i zastanowić się. Ale przecież ten sezon jeszcze się nie skończył. Różne rzeczy mogą się wydarzyć.

Dwa lata na ławce rezerwowych to nie za długo?

Nigdy nie deklarowałem ile czasu daję sobie, aby być tym numerem jeden w Arsenalu. Zdaję sobie sprawę, że dwa lata, to sporo. Ale jeszcze nie chcę wybiegać za daleko w przyszłość. Poczekajmy do końca rozgrywek. Poza tym widzę, że coraz lepiej jestem odbierany przez kolegów, sztab szkoleniowy, bossa. A i ja sam coraz lepiej się tam czuję, czy to na treningach, czy po nich. Dlatego wiem, że moja praca idzie w dobrym kierunku.

Uważa pan, że w Arsenalu są z pana zadowoleni?

Trzeba by zapytać szefów klubu. Jednak myślę, że są. Przynajmniej tam mi się wydaje.

A nie irytyuje pana to, że wciąż dają panu nadzieję, a do bramki wystawiają średnio raz w miesiącu?

W tym momencie na pewno nie, bo nikt nigdy mi nie obiecał, że ja będę grał. Gdyby trener złożył taką deklarację, a później postąpił inaczej, to na pewno miałbym powody do niezadowolenia. Ale rozmowa była inna. Miałem grać w Pucharze Anglii, niczego więcej mi nie obiecywano. Zresztą, ja cały czas mam świadomość, że to piłka nożna i wszystko może się wydarzyć. Kartki, kontuzje. Trzeba być przygotowanym. Dlatego to czekanie mnie nie irytuje. Wprost przeciwnie, mam podstawy, aby patrzeć w przyszłość z optymizmem.

Za kilka dni pojedzie pan na pierwsze po dłuższym czasie zgrupowanie kadry. Stęsknił się pan za reprezentacją?

Pewnie. I już cieszę się na ten wyjazd. Trochę czasu minęło od ostatniego zgrupowania, fajnie będzie spotkać się ze wszystkimi. Jadę tam z nastawieniem, że zagram przynajmniej 45 minut.

Pan i Artur Boruc to w tej chwili dwaj najlepsi polscy bramkarze?

Nie mnie to oceniać. Trener wysyła powołania.

Ale skoro to wy dwaj je otrzymacie, to musicie być najlepsi.

Tak zdecydowano i trzeba to uszanować. A czy jesteśmy lepsi, czy gorsi, to nie wiem. Bo w piłce wszystko zmienia się bardzo szybko. W każdym meczu trzeba udowadniać swoją wartość. Myślę, że swoją postawą w ostatnich spotkaniach reprezentacji zasłużyłem, aby to powołanie otrzymać.