>>>Najpierw pobił kolegę z drużyny, a potem go wyściskał
Boruc i McGeady pokłócili się podczas czwartkowego treningu. Najpierw się zwyzywali, a potem Polak rzucił się na kolegę z pięściami. Rozdzielali ich pozostali zawodnicy, w końcu zdenerwowani Boruc i McGeady podali sobie ręce.
Kiedy wydawało się, że już po wszystkim, Boruc zaatakował jeszcze raz - tym razem w szatni. McGeady został sfotografowany z podbitym okiem. "Nic takiego się nie stało" - łagodził jednak sprawę Strachan, który nie chce zawiesić czy ukarać Polaka, bo nie ma go kim zastąpić.
"Przez pobicie Boruc może stracić ostatnich ludzi, którzy mimo licznych pomyłek go bronili. Koledzy z zespoły stoją w tej sprawie za McGeady'm" - twierdzą szkoccy dziennikarze.
Mimo że Strachan uważa sprawę za zakończoną, nad podaniem Boruca do sądu zastanawiają się bliscy McGeady'ego. "Prezes Celticu już ich prosił, żeby tego nie robili. Decyzję mają podjąć za kilka dni" - kończą dziennikarze ze Szkocji.