Opuścił Pan „więzienie” Wolfsburg i…?
Jacek Krzynówek: I czuję się dobrze. Tak jak człowiek, który wychodzi na wolność i cieszy się życiem.

Od kiedy przestało się układać między trenerem Feliksem Magathem a Panem?
Nie układało się nigdy. Od pierwszego dnia odkąd do nas przyszedł mu nie pasowałem.

Reklama

Może nie jest Pan już w stanie grać na takim poziomie jak kiedyś?
W kadrze spokojnie w każdym meczu wytrzymuję pełne 90 minut, a w Bundeslidze miałbym nie wytrzymać? W Wolfsburgu tak naprawdę wtedy kiedy jeszcze grałem, to ratowały mnie tylko gole. Wystarczyło, że nie strzeliłem przez godzinę bramki i już czekał mnie zjazd do bazy. Magath tylko czekał na to, aż nie strzelę gola. Miałem od zawsze wrażenie, że moje bramki go wyjątkowo nie cieszą. A przecież samobójczych nie strzelałem.

Co tak naprawdę Was dzieliło?
Magath od samego początku powtarzał, że mu nie pasuję do koncepcji. Dowiedziałem się także, że jestem za stary. On miał koncepcję, aby na lewej stronie ustawiać graczy prawonożnych. Powiedzmy sobie szczerze, Magath jest w Wolfsburgu bossem i bogiem. Robi co chce. A właściciele fabryki samochodów bez zmrużenia oka płacą grubą kasę na wszystkich graczy, których on tylko zapragnie. Przez dwa lata wydał na transfery 80 milionów euro ale zamiast bić się o mistrza, ma zaledwie siedem punktów przewagi nad moim Hannoverem. Latem pewnie znów przyjdzie jakaś gwiazdeczka, za którą Magath lekką ręką wyłoży z kieszeni sponsora dwadzieścia baniek euro. Za kadencji Magatha klub w bilansie przychodów i rozchodów z transferów zawsze jest na grubym minusie.

Może Magath nie lubi Polaków?
W to mi się nie chce wierzyć. Grali u niego w zespołach, które prowadził Paweł Wojtala i Paweł Kryszałowicz. Dużo myślałem w ostatnich miesiącach o swojej sytuacji. Może ja naprawdę jestem słaby, tylko dlaczego Magath blokował mój transfer do innego klubu? Dwa razy nie puścił mnie do Herthy. Zresztą to nie był jedyny klub do którego nie pozwolił mi odejść. Dwa miesiące temu wezwał mnie do siebie i oznajmił, żebym zapomniał o przenosinach do Hannoveru. A teraz dostał kasę i w końcu mnie puścił. Szmal, jak widać, potrafi wpłynąć na zmianę decyzji.

Czuł się Pan w Wolfsburgu szykanowany?
Nie. W sprawach ludzkich Magath był nawet wyrozumiały. Ilekroć go poprosiłem, to zawsze zgadzał się abym pojechał coś załatwić w Polsce. Na kadrę też zwalniał mnie wcześniej. Tylko sportowo mnie degradował.

Dlaczego wcześniej ani Pan ani żaden z innych graczy Wolfsburga o takich sprawach nie opowiadał dziennikarzom?
W Wolfsburgu wszyscy są zastraszeni, zestresowani. Każdy, dopóki jest w tym zespole, boi się powiedzieć cokolwiek przeciw Magathowi, bo to będzie oznaczać jego koniec. W Wolfsburgu wszystkie wywiady były autoryzowane. Ale to była taka szczególna autoryzacja. Podczas jednej z odpraw poinformował nas, że wszystkie nasze wywiady będą autoryzowane przez…niego. W Wolfsburgu reguły są proste. Skomentujesz coś bez wiedzy Magatha a nie daj Boże skrytykujesz, to następnego dnia gnijesz w amatorach.

Reklama

W swojej karierze miał Pan wielu szkoleniowców. Czy Magath jest dobrym trenerem?
Nie żartujmy. To, że wygrał mistrzostwo z Bayernem tylko zaciemnia obraz jego warsztatu. Z takim zespołem jaki ma Bayern, to na 10 sezonów 9 razy mistrza zdobyłaby co druga teściowa. Prowadzi zespół twardą ręką ale z większością zawodników praktycznie nie komunikuje się wcale. Ma w drużynie swoich dwóch, trzech pupilków i tylko z nimi rozmawia. Z takim budżetem i środkami na transfery Wolfsburg powinien bić się o mistrza a nie grać w środku tabeli.

Jak w nowej szatni, lepiej?
Każdy trening znów mnie cieszy. I mam zaufanie trenera Dietera Heckinga. On w swoich zawodników wierzy i z każdym rozmawia. Mam godnie zastąpić w zespole Husztiego i już od niedzielnego meczu w Cottbus zamierzam to robić. Ja naprawdę mogę grać jeszcze na dobrym poziomie w Bundeslidze.

A jak z tą zdaniem dyrektora Mirosława Trzeciaka mega-ofertą Legii?
Przede wszystkim przyszła za późno, nie tak jak się umawialiśmy. Dyrektor Legii miał mi przesłać warunki kontraktu przed świętami Bożego Narodzenia, a dostałem je dwa dni przed zamknięciem okna transferowego w Niemczech. Oferta była atrakcyjna finansowo, ale nie do końca. Umawialiśmy się na określoną sumę netto. Potem się okazało, że suma została, ale netto zamieniło się w brutto.

Złośliwi mówią, że Legia była tylko kartą przetargową. Że tak naprawdę to nie chciał Pan grać w Warszawie?
Czytałem już te bzdury. Ja Legię i jej kibiców bardzo szanuję. To wielki klub. Byłem zdecydowany wrócić do Polski. Ale trwało to wszystko trochę za długo. A poza tym Legia nie miała pieniędzy na żadne odstępne, a Hannover zapłacił pół miliona euro i było po temacie.