Skorża miał powody do irytacji. Zwłaszcza przez pierwsze 30 minut, kiedy wiślacy ruszali się po boisku niczym muchy w smole. A Cracovia dyktowała warunki i do tego po szczęśliwym uderzeniu Pawła Sasina prowadziła przy Reymonta po raz pierwszy od 14 lat. "W ogóle nie spodziewałem, że będzie z tego gol. Chciałem przerwać groźnie zapowiadający się kontratak Wisły, więc kopnąłem w stronę bramki. Wpadła, ale co z tego, skoro sromotnie przegraliśmy" - mówi strzelec gola dla Pasów.
Tuż po straconej bramce Maciej Skorża zdecydował się zdjąć z boiska Beto, który przez pół godziny pobytu na boisku nie wygrał ani jednego pojedynku z obrońcami Pasów. Zmienił go Rafał Boguski i gra gospodarzy nabrała tempa. "Dlaczego zdecydowałem się na Beto? Rafał w tygodniu narzekał na przeziębienie. Chciałem wykorzystać jego walory w dalszej części meczu. Sytuacja na boisku wymusiła na nas to, że dokonałem zmiany tak wcześnie" - wyjaśnia Skorża.
Kanonada w wykonaniu Białej Gwiazdy zaczęła się wraz z gwizdkiem rozpoczynającym drugą połowę. "W szatni było tak głośno, że nie miałem zamiaru do niej wchodzić" - żartował po meczu Paweł Brożek, który spotkanie oglądał z trybun w towarzystwie Tomasza Frankowskiego. Uśmiech na ustach obu supersnajperów pojawił się już w 47. minucie, kiedy wyrównanie Wiśle dał Radosław Sobolewski. Artur Płatek miał o tego gola spore pretensje do zawodników Wisły. "Na boisku leżał Junior Diaz, więc wiślacy krzyczeli >Wybij!<, po czym przejęli piłkę i zdobyli bramkę. Także drugie trafienie dla Białej Gwiazdy w moim odczuciu padło ze spalonego" - narzekał szkoleniowiec Pasów.
Kiedy chwilę po trafieniu Marcelo na 2:1 Patryk Małecki zabrał piłkę Przemysławowi Kuligowi i precyzyjnym strzałem umieścił ją w siatce, stało się jasne, że Wisła tego meczu nie przegra. "To najważniejszy gol w mojej krótkiej przygodzie z piłką. Moja radość jest tym większa, że udowodniliśmy, kto rządzi w Krakowie. Tak było i będzie na długie lata" - mówi "Mały”.
Cracovię dobił Piotr Ćwielong, wykańczając fantastyczne podanie Marka Zieńczuka. Pasy choć zagrały najlepszy mecz przy Reymonta od powrotu do Ekstraklasy w 2004 r., poniosły najbardziej dotkliwą klęskę.
Po końcowym gwizdku w obozie "Białej Gwiazdy" zapanowała wielka radość, a piłkarze przez długie minuty fetowali zwycięstwo razem z kibicami. Jedynym zmartwieniem Skorży były żółte kartki dla Marcelo i Piotra Brożka, które eliminują ich z udziału w meczu z Lechem w Poznaniu za dwa tygodnie.