Jeżeli jednak utrzyma formę z ostatnich miesięcy, istnieje wielka szansa, że dorzuci do zbioru nagród i pucharów te dwa dla niego najważniejsze - mistrzostwo Anglii i Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza Europy, najwyższe indywidualne wyróżnienie w futbolu.

Reklama

"My w Anglii nieco Gerrarda nie doceniamy. Po pierwsze jesteśmy przyzwyczajeni, że nigdy nie schodzi z pewnego, bardzo wysokiego poziomu. Oczywiście wszyscy zauważyliśmy jego doskonałe występy w ostatnich tygodniach, ale wciąż mało kto stawia go w jednym rzędzie z Cristiano Ronaldo czy Leo Messim" - mówi DZIENNIKOWI Tom Dart, dziennikarz "The Times". "Decydującym czynnikiem jest chyba jednak to, że Gerrard nigdy nie potrafił w drużynie narodowej zagrać na takim poziomie jak w Liverpoolu".

W tym sezonie wychowanek Liverpoolu w 41 meczach - na wszystkich możliwych frontach - strzelił już 22 gole (siedem w siedmiu meczach w Lidze Mistrzów, aż 13 w Premiership) i zaliczył 10 asyst. "Menedżer The Reds Rafa Benitez zmienił w tym sezonie Stevenowi pozycję" - analizuje tę eksplozję formy Dart. Do tej pory był on rzucany ze środka na prawe skrzydło, czasem nawet na lewe, grywał jako defensywny pomocnik. Na każdej z tych pozycji był i tak wyróżniającą się postacią, ale odkąd zaczął regularnie grać za wysuniętym na szpicy Fernandem Torresem, zyskał nową jakość. Współpraca tego duetu robi ogromne wrażenie na wszystkich w Anglii.

Wydawało się, że wszystko w Premier League jest już rozstrzygnięte, tymczasem Liverpool do ostatniej kolejki powinien naciskać na Manchester. To właśnie na mistrzostwie Anglii zależy najbardziej wszystkim na Anfield, także Gerrardowi. I to na nim ciążyć będzie największa presja i odpowiedzialność.

Ostatni tytuł The Reds zdobyli bowiem w 1991 r., kiedy Gerrard miał zaledwie 11 lat i tylko marzył o bieganiu w czerwonej koszulce. Anglik jest jednym z niewielu piłkarzy w Europie (obok sztandarowych przykładów Paola Maldiniego z Milanu, Raula z Realu i Ryana Giggsa z Manchesteru), który jest tak przywiązany do barw klubowych.

"Myślę, że dla niego samego dobrze by było, gdyby zdecydował się na transfer zagraniczny. Gdyby trafił do Barcelony albo Realu, pewnie jeszcze bardziej by się rozwinął i wtedy już na pewno nikt w Anglii nie traktowałby go z pobłażliwością. Nie wierzę jednak, by do tego doszło" - zastanawia się Dart. - "Jest zbyt przywiązany do Liverpoolu. Kilka lat temu miał bardzo poważną ofertę z Chelsea. Jose Mourinho uważał, że właśnie Gerrarda mu brakuje, by The Blues stali się najlepsi w Europie. Steven właściwie już wszystko miał dogadane. Rozmyślił się dosłownie w ostatniej chwili. Tamten transfer podyktowany był jednak tym, że Liverpool nie był w stanie nawiązać walki o mistrzostwo Anglii. Dziś wszystko już się zmieniło, cały czas co prawda tytułu nie zdobyli, ale są z każdym sezonem bliżej. Jeżeli Steve jako kapitan poprowadzi The Reds do pierwszego od 18 lat tytułu i zakończy tę fatalną passę, będzie jedną z największych legend w historii klubu".

W sobotę na Wembley Anglia gra towarzyski mecz ze Słowacją. Wszyscy będą patrzeć, czy Gerrard wreszcie w koszulce reprezentacji zagra na miarę swego niesamowitego talentu. "Może Fabio Capello wreszcie ustawi go tak jak Benitez w Liverpoolu, czyli za wysuniętym napastnikiem" - głośno zastanawia się Dart. "Tak naprawdę jednak wątpię. Dla Włocha najważniejszy jest system, a nie piłkarze. Tym ciekawsze jest, jak też Stevie sobie poradzi".