>>>Podzielili się w sprawie Leo

Bardzo możliwe, że sprawą Beenhakkera zajmie się jeszcze dziś zarząd PZPN. W piłkarskim związku powstały dwie frakcje - jedna chce natychmiastowego zwolnienia selekcjonera, druga ostrzega, by nie robić żadnych pochopnych ruchów. Jednak część działaczy z tej drugiej frakcji nie wyklucza zmiany swojego zdania.

Reklama

Są dwie sporne kwestie: kiedy to zrobić i w jaki sposób, by nie płacić trenerowi odszkodowania. "Jeśli dziś będzie takie głosowanie, to jestem za tym, żeby Beenhakker dalej był trenerem. Na pewno nie można zwolnić go przed środowym meczem z San Marino. Gdyby jednak zarząd zebrał się w czwartek, to nie wiem, czy moje stanowisko nie uległoby zmianie" - mówi DZIENNIKOWI Jacek Masiota, członek zarządu PZPN. W tej grupie "niezdecydowanych" wielu myśli podobnie jak Masiota.

Takich wątpliwości co do przyszłości Leo nie ma Kazimierz Greń. Podobnie jak on myśli jeszcze wielu ze ścisłego kierownictwa PZPN. "Jeśli we wtorek zarząd nie zajmie się sprawą Beenhakkera, to jestem za tym, żeby po meczu z San Marino jak najszybciej zwołać zarząd PZPN, który będzie dotyczył tylko i wyłącznie tego, czy Holender dalej ma pracować z naszą kadrą" - mówi Greń.

Reklama

Twórca sukcesu wyborczego Grzegorza Laty uważa, że czas Beenhakkera dobiegł końca. "Arogancja, pycha i butność Holendra w stosunku do polskich trenerów i działaczy przekracza wszelkie granice. Jednak to można przeżyć, ale słabych wyników i fatalnej gry kadry już nie. Za takie dziadostwo nie można płacić Beenhakkerowi tak wielkich pieniędzy" - grzmi Greń.

Jak zdradza DZIENNIKOWI Greń, działacze w ogóle nie zastanawialiby się, co zrobić z Beenhakkerem, gdyby nie groźba wysokiego odszkodowania za zwolnienie go. "To jest chyba jedyna rzecz, która powstrzymuje niektórych moich kolegów z zarządu przed opowiedzeniem się za natychmiastowym zwolnieniem Holendra. Jednak nie możemy być zakładnikami i dać się szantażować.Trzeba jak najszybciej przeciąć ten wrzód. Nawet płacąc tak wysoką cenę. Jeśli tego teraz nie zrobimy, to ta sprawa wróci po kolejnym przegranym meczu kadry lub następnej obrażającej nas Polaków wypowiedzi Beenhakkera. To się musi skończyć" - denerwuje się Greń.