Czy można być zadowolonym po takim meczu jak Polska - RPA?
Grzegorz Lato: Do śmiechu mi nie jest, ale co? Mam płakać? Zgadzam się, że nie można tak przejść koło meczu jak niektórzy zawodnicy. OK. Przyjmuję wszystkie usprawiedliwienia piłkarzy, którzy do RPA nie polecieli. Choć jest to dla mnie dziwne, że spotkało to dziewięciu gości naraz. Jeśli Beenhakker to akceptuje, to jest to jego sprawa. Ja się do selekcji nie zamierzam włączać. Nie będę też piłkarzy tłumaczył. Powinni się sami tłumaczyć. Mają z czego. Chciałbym, żeby mnie dobrze zrozumieli: orzełek na koszulce to nie byle co. Ten symbol zobowiązuje. Trzeba zasuwać. Nie ma żadnych wytłumaczeń! Po takim występie jak w RPA chłopcy muszą się zmobilizować. Przecież nikt nikomu łaski nie robi, że na kadrę przyjeżdża.
Po co naszej reprezentacji to zgrupowanie? To ma być praca czy wakacje?
Czytałem, że niby na zesłanie ich wysłaliśmy. Pozazdrościć takiego zesłania. Wyjazd na dziesięć dni, superhotel, na dodatek można się wypromować. Przyjechało kilkunastu młodych zawodników po to, by pokazać trenerowi, że i na nich można liczyć. Właśnie z myślą o nich powołaliśmy kadrę do lat 23, tak jak Anglicy czy Niemcy, abyśmy w 2012 r. mieli z kogo wybierać. Zobaczcie, jakie mamy warunki. O czym oni mówią? To jest termin FIFA. Wszyscy grają. Naprawdę za moich czasów nie było takiego narzekania.
Beenhakker żalił się w „Dzienniku”, że w PZPN nikt nie chce korzystać z jego doświadczenia. Weźmiecie go jako doradcę przy tworzeniu nowego systemu szkolenia?
Kto wie? Jeszcze nie rozmawiałem z nim na ten temat, bo zrobił sobie dłuższe wakacje po meczu z San Marino. W Polsce był raptem dwa tygodnie temu, ale mnie nie było. Usiądziemy sobie i porozmawiamy. W spotkaniu wezmą też udział Antek Piechniczek i cała plejada szkoleniowców.
Często Leo robi sobie dłuższe urlopy...
Zostawmy to w spokoju.
A jak będzie w przyszłym sezonie? Leo nadal w Rotterdamie?
Bądźmy poważni. Mamy cztery ciężkie mecze jesienią i wszystkie musimy wygrać. Jeśli będą jakiekolwiek zastrzeżenia do selekcjonera, pierwszy dowie się o nich Beenhakker. Na razie niczego złego się ode mnie nie dowiedział.
Może być spokojny, że dokończy eliminacje?
Oczywiście. Zmiana trenera w tym momencie byłaby nieodpowiedzialna. Słowacja, lider naszej grupy, też ma ciężkie mecze. Kwestia awansu nie jest przesądzona. Wygrywamy wszystko i za rok lecimy do RPA.
Czyli dał mu pan wolną rękę. Leo, „róbta, co chceta”…
W żadnym razie! Trener musi mieć jednak autonomię. My zapewniamy mu komfortowe warunki pracy. No, może oprócz lotu w klasie biznes na zgrupowanie w RPA...
Dlaczego piłkarze lecieli klasą ekonomiczną? PZPN nie stać na lepsze bilety?
Nie żartujmy. 600 tys. zł więcej by to kosztowało. Gdyby to był mecz o wszystko, nawet samolot mogę im wyczarterować. Ale nie na spotkanie towarzyskie. Bez jaj! Za moich czasów mieliśmy najtańsze bilety i nikt nie narzekał. Dolecieliście do RPA? Źle było? O czym w ogóle mówimy? Nie jesteśmy Anglią ani Niemcami. Jak będą takie wyniki jak tam, to będzie biznesklasa.
Z jednej strony oszczędności, a z drugiej wielu działaczy zabrał pan na wycieczkę.
To nie są nasze pieniądze. Wyjazd do RPA organizuje Sportfive. Od razu powiem, że za nasze panie sami płacimy. Ekipa mogła liczyć 40 osób. Pierwszeństwo miał Leo. Zabrał, kogo chciał. Do tego dochodzą sponsorzy. Telekomunikacja zrezygnowała w ostatniej chwili z dwóch miejsc, więc ja zaprosiłem dwie osoby, bo by przepadły pieniądze. Żadnej sensacji w tym nie ma.
Wyjaśnił pan sobie ze Zbigniewem Bońkiem wszystkie nieporozumienia?
Spotkałem się z nim podczas finału Ligi Mistrzów w Rzymie. I uczciwie mu powiedziałem: ja cię nie zaczepiam, po co mnie zaczepiasz? Gdybym chciał, tobym go tak zaczepił, że by się nie pozbierał. Teraz między nami wszystko jest OK.
Co się działo podczas kongresu FIFA na Bahamach?
Nie wiecie? Nie posłaliście żadnego paparazziego? Pewnie przyjdą zaraz zdjęcia. No bo przecież od bankietu do bankietu latałem. Oczywiście żartuję. Żadna to była wycieczka, tylko poważny kongres FIFA. Jak pan sobie wyobraża - że na 208 państw nie ma Polski? Tam wszyscy byli. Platini też. Zabrakło tylko trzech krajów. Muszę tam jeździć, i tyle. Lista obecności jest odczytywana. Mówią Polska, ja wstaję i podnoszę rękę.
Nie męczą pana już te podróże?
To wciąga. Podoba mi się to.
Po wyborach na prezesa PZPN powiedział pan: daję sobie rok i wtedy mnie rozliczajcie. A jak nie, to sam pokażę sobie drzwi. Nie zmienił pan zdania?
Biuro prasowe mam. Biuro prawne mam. Stosunki z ministrem są w porządku. Nie ma nacisków na komisję licencyjną czy Wydział Dyscypliny. Skończyły się przepychanki. Nie masz papierów, nie masz kasy, to do widzenia.
Ale przy licencji dla ŁKS znowu kombinowano.
Nic nie kombinowano. Czy ja dzwoniłem gdzieś? Billingi sprawdzajcie. Jak ja bym nacisk zrobił jakiś, to od razu mógłbym podpisać się pod dymisją, i do widzenia.
Henryk Kasperczak nie ma pracy. Weźmie go pan do PZPN?
Na razie nie widzę dla niego miejsca. Niech Heniu odpocznie.
To prawda, że jak pan dzwoni do znajomych, czasami dla żartu wita się pan: „Halo, tu Zima”.
Prawda. I oni wtedy pytają: „Jaka Zima?”. A ja mówię: „Lato! Też na cztery litery”. Mam też drugi numer. Dzwonię i mówię: „Pan doktor?”. A w słuchawce: „Nie”. Ja wtedy: „To trzeba się było uczyć”. I dopiero po śmiechu rozpoznają, że to ja.