"Mam nadzieję, że minister sportu Mirosław Drzewiecki nie ogłosi dzisiejszego dnia świętem narodowym. Po takim występie prezes PZPN Grzegorz Lato powinien poprosić o azyl polityczny, a Drzewiecki - który wycofał z PZPN kuratora - popełnić harakiri" - mówi Jan Tomaszewski, komentując wynik 1:1 w meczu z Irakiem.
>>>Zobacz, jak Polacy wymęczyli remis
"Jeśli zaś chodzi o naszych <reprezentantów> to przecież nawet nie są piłkarze - to kopaczo-biegacze wybrani przez Beenhakkera, może z małymi wyjątkami. Nawet gdyby oni jednak umieli grać i chcieli, to na takim pastwisku, na jakim odbył się mecz, po prostu się nie dało. Kto się zgodził, by w XXI wieku grać w jakimś kampusie?" - zastanawia się Tomaszewski.
Czy o naszych piłkarzach da się po tym remisie powiedzieć coś dobrego? "Nie, przysięgam, że się nie da. Oni po prostu kopali się w głowę. Polczak, Przyrowski - Chryste Panie, jak oni się znaleźli w kadrze?" - rozkłada ręce rozmówca DZIENNIKA.
>>>Beenhakkerowi dziękujemy za... "fuck off!"
W obliczu dwóch słabiutkich występów Polaków na zgrupowaniu w RPA wypada się zastanowić, czy zgrupowanie w Afryce, w osłabionym składzie, było w ogóle potrzebne. "No jak to? Oczywiście!" - szydzi Tomaszewski. "Po pierwsze złodzieje z Afryki obłowili się, okradając pokój Beenhakkera i kadrowiczów. Po drugie na wspaniałą wycieczkę pojechało całe stadko działaczy PZPN i to z żonami! Szkoda, że nie wzięli jeszcze dzieci i wnuków" - śmieje się.
"Patrzyłem na twarz Beenhakkera i widziałem w jego oczach futbolową śmierć. On jest jeszcze selekcjonerem tylko dzięki Lacie i Drzewieckiemu, chociaż robi wszystko, by go wyrzucono, i by otrzymał wysokie odszkodowanie. On nie poda się do dymisji. Działa wedle zasady: Masz frajerów, to ich dój" - kończy Tomaszewski.