Legia nie zagra więc na pieknym stadionie Le coq arena w Tallinie - obiekcie o kilka klas lepszym niż boikso Levadii. Zamiast emocji pucharowych Estończyków czeka na tym stadionie inne spotkanie - towarzyskie z Brazylią. Gwiazdy światowej piłki do Tallina przylecą 12 sierpnia. To będzie tu prawdziwym świętem. Wczorajszy mecz nie cieszył się bowiem zbyt wielkim zainteresowaniem. choć bilety kosztowały tyle co piwo w knajpie (ok. 10 zł) na 12 tysięcznym obiekcie zasiadło tylko ok. 4 tys. sympatyków Flory.
Ci którzy przyszli nie mają czego żałować - mecz był bardzo dobry. Broendby swoją grą udowodniło, że porażka 0:1 w Kopenhadze była zwykłym wypadkiem przy pracy. Duńczycy pokazali kawał dobrej gry. Niektóre przeprowadzane w szybkim tempie akcji naprawdę mogły się podobać. Legioniści będą musieli też bardzo pilnować się przy stałych fragmentach gry. Każdy rzut różny Broendby kończyło strzałem. W powietrzu wysocy Duńczycy wygrywali z Estończykami niemal każdy pojedynek.
Skandynawowie grali bardzo pewnie, ale trzeba tez przyznać, że mieli dużo szczęścia. Flora miała kilka sytuacji, w których powinny paść gole. Fantastycznie grał bramkarz Broendby Stephan Andersen, który trzy razy bronił w sytuacjach sam na sam z napastnikami gospodarzy.
Flora do ataku rzuciła się dopiero w ostatnich 10. min zaraz po tym, jak Kasimir pieknym strzałem z 25. m zdobył gola dla Flory. Wcześniej trafiali tylko Duńczycy. Gole dla Broendby strzelali kolejno Ousman Jallow w 28., Alexander Farnerud 35. i Samuel Holmen w 45. min. Wszystkie były niemal identyczne - po dośrodkowaniu ze skrzydła i walce w powietrzu.Ostatni gol padł z szybkiej kontry, którą Duńczycy wyprowadzili w momencie wyraźnej przewagi flory. Szybka akcję zakończył prawy obrońca Jan Chrstiansen.Broendby zdołało obronić wypracowaną wcześniej przewagę. Legia powinna grać tak, jak Estończycy w końcówce spotkania - z maksymalnym zaangażowaniem, odważnie i szybko, ale oczywiście uważniej w obronie, żeby nie dać się skontrować.Tylko taka gra pozwoli Legii awansować do kolejnej rundy.