W środę na 2. rundzie eliminacji zakończyła swoją przygodę z Ligą Mistrzów Wisła Kraków. Wiedział pan o tym?

Dan Petrescu: Oczywiście, że wiedziałem. Śledzę wyniki Wisły cały czas. Nie jestem tym specjalnie zaskoczony. Jeżeli polscy piłkarze nie zmienią swojego podejścia do wykonywanego zawodu, takie wpadki będą się wam zdarzać coraz częściej.

Reklama

Co ma pan konkretnie na myśli?

Polscy piłkarze nie są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy. A proszę mi wierzyć, że bez tego nigdy nie osiągnie się sukcesów. Kiedy prowadziłem Wisłę, zawodnicy krzywili się, gdy aplikowałem im mocne, wyczerpujące treningi. Chodzili nawet poskarżyć się na mnie prezesowi Cupiałowi. Mówili, że jestem katem, że tak nie powinno się trenować. Chcieli mieć trenera przyjaciela. A Cupiał popełnił poważny błąd. Uwierzył zawodnikom, że trenują za ciężko, i pozbył się mnie przy pierwszej nadarzającej się okazji. W normalnych klubach takie zachowanie jest nie do pomyślenia. Prawdziwy prezes ufa zatrudnionemu przez siebie trenerowi, a nie użalającym się nad sobą piłkarzom.

Reklama

Cupiał zrobił źle, zwalniając pana?

Zależy dla kogo. Ja akurat wyszedłem na tym dość dobrze, Wisła nie bardzo. Bo co z tego, że udało jej się zdobyć później dwa razy mistrzostwo Polski, skoro cały czas nie ma awansu do Ligi Mistrzów? A ja z małym klubikiem, który trzy lata temu awansował do rumuńskiej pierwszej ligi, od września będę grał w fazie grupowej tych najważniejszych rozgrywek w Europie! Jeżeli zatrudnia się jakiegoś szkoleniowca, to trzeba dać mu czas. Pracuję w Unirei trzy lata. Kiedy zaczynałem, byliśmy kopciuszkiem, a udało mi się wprowadzić tę drużynę na salony. Miałem szczęście, bo większość rumuńskich prezesów działa tak samo jak ci w Polsce. Trzy przegrane mecze i wyrzucamy trenera. Tak jest najprościej, ale jak pokazuje choćby mój przykład, nie tędy droga.

Jak udało się wywalczyć tytuł mistrzowski, pracując w tak małym klubie? Skromny budżet, brak wielkich transferów. Przecież w Rumunii są Steaua, Dynamo, Cluj...

Reklama

Trafiłem na świetnych chłopaków, którzy zrozumieli to, czego nie chcieli zrozumieć Polacy. Zasuwamy ciężko i mamy efekty. Kulminacja nastąpiła wiosną, mieliśmy serię trzynastu meczów bez porażki. Żaden z moich zawodników nie narzeka, nie pyta, dlaczego robimy coś tak, a nie inaczej. Wiślacy pytali bardzo często, ciągle im coś nie pasowało.

Większość zawodników Wisły, których pan trenował, wspomina, że z tak beznadziejnym trenerem nie pracowali nigdy wcześniej ani nigdy później.

Naprawdę tak mówią? Mogą tak uważać, nie przejmuję się tym. Zresztą co oni mogą wiedzieć o prawdziwej sztuce trenerskiej, skoro większość z nich grała tylko w Polsce albo w jakichś podrzędnych klubach za granicą. Prawdziwej piłki nie liznął nawet przez moment żaden z nich.

Pan za to 5 lat spędził w Chelsea, rozegrał w Premiership ponad 150 meczów. Uważa pan, że któryś z Polaków poradziłby sobie dzisiaj w lidze angielskiej?

Myślę, że kilku tak, ale tylko pod względem umiejętności piłkarskich. A w Anglii ważny jest także charakter i psychika. Nie ma miejsca dla mięczaków i lalusiów. Gdyby któryś z piłkarzy Premiership przyszedł do prezesa i poskarżył się na zbyt ciężkie treningi, to... Właściwie nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie takiej sytuacji.