To Mount Everest globalizacji. Kapitaliści świętowali zwycięstwo w najbardziej dochodowej lidze świata, czymś co stało się symbolem przemiany sportu w wielki biznes, tuż u stóp wodza rewolucji październikowej.

Największym przegranym moskiewskiego starcia gignatów okazał się John Terry. Gdyby w piątej serii jedenastek zamiast w słupek trafił w bramkę, Chelsea po raz pierwszy w historii sięgnęłaby po Puchar Mistrzów. I to gdzie? W Moskwie - mieście właściciela The Blues, Rosjanina Romana Abramowicza.

Reklama

"On tu mieszka, niedaleko, w Rublowce" - mówi właściciel kwatery, w której zatrzymali się dziennikarze "Dziennika", Iljas. "Tam kawałek ziemi, taki 10 metrów na 10 kosztuje 100 tysięcy euro. Ale na tej ziemi budują domy za kilkanaście milionów, a właściciel Chelsea wcale nie jest tam postrzegany jako ktoś wyjątkowy".

Mówiąc "on tu mieszka", Iljas wyraża tok myślenia większości moskwiczan. Niedaleko, ale jakby zupełnie gdzie indziej. Czyściej w tej Rublowce i ładniej niż koło stacji metra Tulskaja. Z każdym kilometrem szerokiego Prospektu Kutuzowa, w powietrzu czuć pieniądze. Maybachy, ferrari, drogie sklepy Armaniego czy Versace to w Rublowce widok równie normalny jak Lidl i Biedronka na warszawskim Ursynowie.

Abramowicz nie będzie mógł więc popisywać się przed swoimi sąsiadami nowym trofeum. Przedłużyć nadzieję gubernatora Czukotki mógł jeszcze Francuz Nicolas Anelka. Gdy napastnik, za którego Rosjanin lekką ręką wyłożył zimą 20 milionów euro podchodził do piłki, Abramowicz skurczył się w swoim fotelu w loży VIP-ów, jak dziecko, które boi się horrorów. Wymownym gestem pokazał, że zaraz coś stanie się z jego sercem. Francuz musiał trafić, by konkurs karnych był kontynuowany. Dał się jednak nabrać Edwinowi van der Sarowi na numer prosto z podwórka. Gdy stali naprzeciwko siebie, a Anelka szykował się do strzelania, holenderski bramkarz United pokazał na swoj lewy róg kilkakrotnie jakby mówił napastnikow Chelsea "strzelaj tutaj, zapraszam". Francuz posłał więc piłkę w drugą stronę, gdzie czekał już Van der Sar i bez problemów obronił karnego.

Tą interwencją Holender nie tylko wpisał się w historię Ligi Mistrzów i uratował Cristiano Ronaldo. "Myślałem, że to będzie najgorszy dzień w moim życiu, ale okazało sie, że jest najlepszy" - mówił z ulgą Portugalczyk.

Uznawany za najlepszego piłkarza na świecie gwiazdor po raz kolejny nie zachwycił w meczu o wielką stawkę. Trzeba jednak oddać cesarzowi, co cesarskie. To Ronaldo w 28. minucie wyprowadził ładnym strzałem głową United na prowadzenie. Później grał nieźle, ale niczym spektakularnym już się nie wyróżnił. Najgorsze nastąpiło w serii rzutów karnych. Zanim Portugalczyk podszedł do piłki (trzecia seria) trafiali wszyscy. Cristiano postanowił, że nawet karnego wykona pod publiczkę: Rozbieg, zatrzymanie, spojrzenie rywalowi w oczy. Ale Petr Cech stoi, gdzie stał! Portugalczyk uderza w róg, Cech broni! Resztę konkursu Ronaldo spędził nie patrząc w stronę bramki, ze łzami w oczach. Najpierw pudło Terry'ego, a poźniej spryt Van der Sara i naiwność Anelki sprawiły, że mógł wreszcie osuszyć oczy.

Reklama

Po końcowym gwizdku i wybuchu szału radości piłkarzy United, Portugalczyk był jakby nieobecny. Niby się uśmiechał, niby coś tam krzyczał, ale nie był to ten znany z angielskich brukowców imprezowy, roztańczony CR7. Prym wiedli inni - Anderson, Nani i nasz Tomasz Kuszczak, którego wszędzie było pełno. Polak miał swój poważny udział w triumfie Czerwonych Diabłów. W tej edycji Champions League zagrał w pięciu spotkaniach.

"Kończy się mój drugi sezon w MU. W tym czasie zdobyłem dwa mistrzostwa Anglii i Puchar Europy. Cieszę się, że trener Ferguson daje mi grać coraz więcej i pozwala przeżywać takie fenomenalne chwile jak dziś. Teraz przed nami wielkie świętowanie - krótkie, ale intensywne, ponieważ już w piątek stawiam się na zgrupowaniu kadry" - powiedział Polak.

Manchester United - Chelsea 1:1 (1:1, 1:1) k. 6:5

Bramki: Ronaldo (26.) - Lampard (45.). Rzuty karne - MU: Tevez, Carrick, Ronaldo - Cech obronił, Hargreaves, Nani, Anderson, Giggs; Chelsea: Ballack, Belletti, Lampard, J. Cole, Terry - słupek, Kalou, Anelka - Van der Sar obronił

MU: Van der Sar - Brown (125. Anderson), Ferdinand Ż, Vidic Ż, Evra - Ronaldo, Scholes Ż (87. Giggs), Carrick, Hargreaves - Rooney (101. Nani), Tevez Ż

Chelsea: Cech - Essien Ż, Terry, Carvalho Ż, A. Cole - J. Cole (99. Anelka), Ballack Ż, Makelele Ż (124. Belletti), Lampard, Malouda (93. Kalou) - Drogba CZ (115.)