To prawdziwy cud, że wszystkim udało się ujść z życiem z płonącego pociągu - pisze "Fakt". Ogień buchnął kilka minut po tym, jak cały skład z fanami Legii jako pasażerami ruszył z dworca w Zabrzu w stronę Katowic. Tam legioniści mieli mieć przesiadkę do stolicy. Ale pociąg z Zabrza nie dotarł do Katowic. W Świętochłowicach stanął w płomieniach i trzeba było ewakuować pasażerów.

Reklama

Kiedy pojawił się ogień, w pociągu wybuchła panika. Aż trudno było uwierzyć, że w tych warunkach nikomu nie stało się nic poważnego. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru pociągu. Policja bierze pod uwagę trzy wersje: celowe podpalenie, zaprószenie ognia od niedopałka papierosa lub zwarcie instalacji elektrycznej. Z wagonu zostały tylko zgliszcza. Wstępnie oszacowano straty na ponad 200 tys. złotych.

Pożar szaleje także w Legii. Ci, którzy mieli jeszcze złudzenia, że trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi uda się go ugasić, po meczu w Zabrzu nie mogą mieć już żadnych wątpliwości. Jego czas przy Łazienkowskiej ostatecznie dobiegł końca. "Odnośnie mojej dymisji powiem, że mamy z zarządem pewne rzeczy uzgodnione" - tłumaczył po meczu szkoleniowiec Legii. To oznacza, że los Wdowczyka jest już przesądzony. W następnym sezonie trenerem warszawskiego zespołu ma być obecny opiekun Arki Gdynia Wojciech Stawowy.