Piłkarzy Manchesteru skrytykowano za słabą grę, która doprowadziła do trzeciej porażki z rzędu, po nieudanych spotkaniach ligowych z Arsenalem i Wolverhamptonem.

Zdaniem mediów na Wyspach Brytyjskich, mimo że Lech miał sporo szczęścia w całym meczu, szczególnie przy drugiej bramce zdobytej w 86. minucie przez Manuela Arboledę, City przegrali ten mecz na własne życzenie. Zawodnikom zarzucono głównie to, że przespali pierwszą połowę, pierwszą sytuację pod bramką lechitów stwarzając dopiero po przerwie.

Reklama

Nie oszczędzono również trenera Manchesteru, Włocha Roberto Manciniego, zarzucając mu, że mimo ogromnych pieniędzy, 300 mln funtów, jakie wydał na budowę drużyny przed sezonem, nie potrafił stworzyć silnej i stabilnej ekipy.

Według dziennika "The Sun", szkoleniowiec The Citizens nie potrafi zapanować nad piłkarzami, a wielu z nich nie darzy go sympatią i nie chce z nim pracować.

Chociaż postawa City była rozczarowująca, trener Roberto Mancini był zadowolony i pozytywnie ocenił swoich zawodników.

"Zupełnie niespodziewanie przegraliśmy w Poznaniu. Na tę porażkę nie zasłużyliśmy. To był pech. Tak bywa w futbolu" - ocenił.



Reklama

Włoch zaznaczył, że pomimo krytyki jaka na niego spadła po porażce z Lechem i dwóch ligowych niepowodzeniach nie ma zamiaru podawać się do dymisji.

"Zostanę w Manchesterze City dopóki mnie nie zwolnią" - oznajmił.

Zaznaczył również, że w drużynie nie ma żadnych konfliktów, a on potrzebuje czasu aby odpowiednio poukładać drużynę i móc osiągać z nią takie sukcesy, jakie święcił będąc szkoleniowcem Interu Mediolan.